30/05/2017

Kawa z miętą

To zaskakująco dobre połączenie (miętę dobrze jest wcześniej wytrawić alkoholem - klik). Powoli dorastam do ekspresu, ale póki co kawa w kawiarce. Najlepiej smakuje na balkonie, w towarzystwie Ewy.


Tymczasem u nas kolejny remont (taras - bo przecieka), dom to skarbonka, ale też radość z coraz to odnowionego fragmentu. Wciąż najbardziej cieszą mnie schody. Na blogu zostawiam kilka kulinarnych obrazków, żeby miło się zaglądało :-)

29/05/2017

Chcieć mądrzej

Po "Mniej" Marty Sapały przyszedł czas na "Chcieć mniej" Katarzyny Kędzierkiej, z naciskiem na "chcieć", bo wcale nie jest znowu tak łatwo, żeby się chciało. Autorka proponuje zacząć od porządkowania swoich wartości (a może swojej wartości? - obrastamy przecież nie tylko przedmiotami, ale również w fałszywe tożsamości). Zachęca do odkrywania naturalnych mechanizmów, do bycia autentyczną - przemyślanie autentyczną. Do codziennego zadawania sobie pytań: czy to jest moje?, czy tego potrzebuję?, czy naprawdę tego chcę? (czy to mi służy? - dodałabym) Autorka Simplicity napisała mądrą książkę, ale to eksperyment Marty Sapały (klik) mnie porwał, poruszył, dał do myślenia. Dlaczego?


(Nie zrywajmy, jeśli nie musimy. 
Nie zapominajmy, jeśli możemy)

Koniecznie przeczytajcie rozmowę z Margaret Atwood - klik. W bibliotece wypożyczyłam właśnie "Dług" tej autorki.

27/05/2017

"Moja matka umiała dostrzegać zalety różnych wad"

To zdanie (tytułowe) zatrzymało mnie na dobre pół dnia. Pochodzi z rozmowy Magdaleny Kicińskiej z Marcinem Wichą (Magazyn Świąteczny Wyborczej 27-28 maja 2017). Jest o tym, że nasze wady kiedyś pozwalały nam przetrwać.


Kolejny fragment z tej rozmowy: "nie odejmuje się czasu niezgody z ogólnego czasu trwania relacji. Ulegamy zbiorowej iluzji przekonania, że relacja, każda, nie tylko z rodzicami, ma być niezmiennie harmonijna, a jeśli nie, to bardzo źle. Jest wręcz odwrotnie: jeśli ludzie się nie kłócą, to dlatego, że czegoś ważnego sobie nie mówią".

Stronę dalej: "...moje serce zostało złamane, jak to mówią lekarze, z przemieszczeniem. Gdy urodziłam ciebie, wzięłaś sobie kawałek mojego serca i teraz z nim łazisz, nawet nie wiem gdzie. To dziwne uczucie, gdy Twoje serce jest poza twoim ciałem i nawet nie wiesz gdzie. Może pojechało na rowerze nad rzekę? Może jest u Marysi z pierwszej klatki? Może nie u Marysi, a u Janka? Czy nie jest na to za młode?". Z picturebook'ami Iwony Chmielewskiej pracuję w przedszkolu. Ten, dla dorosłych i napisany wraz z poetką Justyną Bargielską - jest dla mnie ("Obie", Wydawnictwo Wolno). Do przeżycia w całości.

Oba wywiady spinam klamrą zdania z memu Marty Frej: "Jestem dojrzała, bo odpuszczam rodzicom i ufam dzieciom" (w oryginalne jest tryb dokonany, ale wierzcie mi - to jest proces). A zdjęcie z wczoraj :-)

24/05/2017

Jajko przeciw biegunce

Upieczony na krucho naleśnik jajeczny z żółtek, bez dodatku soli, za to z kuminem i białym pieprzem, zjedzony wraz z małą kromką jasnego chleba (najlepiej czerstwego, orkiszowego), może być pierwszym posiłkiem po dniu postu o herbatce koperkowej. W przypadku zwykłej biegunki wystarczy jednokrotne zastosowanie.


Składniki: 3-4 żółtka (jaja najlepsze od wiejskich kur z wolnego wybiegu), pół łyżeczki kuminu i pół łyżeczki białego pieprzu.

Żółtka oddzielamy od białek. W małej miseczce mieszamy je z pieprzem i kuminem a następnie wylewamy na dobrze rozgrzaną, nieprzywierającą małą patelnię (polecam żeliwną). Jak naleśnik się lekko zetnie, przekręcamy go na drugą stronę. Wykładamy na talerz i kroimy w małe trójkąty. Wierzcie mi - smakuje nawet tym w pełni zdrowym :-)

Więcej o tym przepisie napisałam tutaj - klik
Sprawdza się przy grypie jelitowej (dzieci jedzą z bułeczką) i w przypadku biegunki podróżnej w tropikalnych krajach (trzeba tylko mieć w apteczce mieszankę przypraw z kuminem i pieprzem białym).

22/05/2017

Rozsądne jedzenie - posiłki terapeutyczne

Trawienie szwankuje, metabolizm zwalnia a w genetycznym paszporcie kilka ostrzegawczych stempli. Po cóż czekać na chorobę, skoro można jej zapobiegać? Wchodzę w mickiewiczowski wiek dziadowskich czterdziestu czterech lat i mam nadzieję zainteresować Was terapeutycznym kucharzeniem (do diet odchudzających jakoś nigdy serca nie miałam). Na początek kilka podstawowych zasad dla tych, którzy już dostali od ciała pierwszy sygnał ostrzegawczy.



Posiłki terapeutyczne powinny być przygotowywane z żywności niezubożonej chemicznie. Idealnie byłoby, gdyby wszystkie produkty były nierafinowane i pochodzące z naturalnych upraw, prowadzonych na bogatych, żyznych glebach. W praktyce wystarczy, by były jak najmniej przetworzone. Zainteresujmy się starymi odmianami roślin i jeśli mamy do wyboru sok albo owoc, wybierzmy owoc, a najlepiej warzywo :-)

Posiłki terapeutyczne powinny być proste. Łączenie zbyt wielu składników może prowadzić do zaburzeń trawienia i osłabić zdrowie. Różnorodność jest potrzebna, ale nie realizujmy jej w jednym posiłku.

Posiłki terapeutyczne powinny być ciepłe. Gotowane potrawy są lżej strawne, i nawet jeśli podczas obróbki termicznej utracimy część składników odżywczych, to i tak te, które pozostały, łatwiej będzie nam przyswoić. Wody używajmy jednak oszczędnie (no chyba, że zamierzamy ją potem wypić), najlepiej sprawdza się gotowanie na parze albo pieczenie.

Posiłki terapeutyczne powinny być świeże. Lepiej jest gotować na bieżąco, małe porcje. Świeże jest również to, co lokalne, sezonowe i przechowywane w naturalny sposób (np. orzechy w łupinach nie jełczeją).


Posiłki terapeutyczne powinny być różnorodne. Czasami choroba albo objaw wymagają zastosowania jakiegoś konkretnego produktu i wtedy warto się z nim zaprzyjaźnić (obiecuję ten temat rozwinąć). Najlepiej jednak być otwartym. Jeśli chodzi o "lokalsów" i "światowców" (czyli to, co wyhodowane w naszym regionie i to co sprowadzone), dobrze jest jeść jak najwięcej tego, co regionalne i zdecydowanie mniej tego, co dotarło z daleka.

Terapeutyczne porcje powinny być małe. Mamy się żywić (stąd nazwa "żywność"), a nie obżerać - ilość zastępujmy więc jakością i ewentualnie kalorycznością żywności, jeśli mamy do czynienia ze spadkiem masy ciała (o żywności skondensowanej odżywczo napiszę osobny post). Tak czy siak, od stołu odchodzimy z żołądkiem napełnionym w 80 procentach.

Terapeutyczne kucharzenie to posiłki z sercem. Gotowanie z miłością, uważnością i troską daje najlepsze efekty: zarówno smakowe, jak i lecznicze. Jedzenie to również wspólnota stołu: ważne co, z kim i w jakiej atmosferze jemy.


I jeszcze jedno - dieta nie leczy poważnych schorzeń, jedynie (a może aż?) zapobiega im i wspomaga leczenie. W kolejnych postach kilka propozycji z serii "jedzenie na leczenie", zaglądajcie.


19/05/2017

Lżejsza wersja grzanek (wegańska)

Była już zimowa i wiosenna wersja brzydkich ciasteczek - KLIK, klik. Czas "odchudzić" grzanki z chałki, o te - KLIK. Zamiast ciasta naleśnikowego wystarczy odrobina mleka migdałowego z masłem kokosowym i grill. Chałkę możemy zrobić w wersji wege (klik), albo zastąpić ją orkiszowym chlebem, na przykład z tego - klik - przepisu.


Pełny przepis na letnie grzanki zamieściłam tutaj - klik. Inspirowałam się pomysłem Mai Sobczak i jej okładkowym "Przepisem na szczęście", zaś lżejsze ciasteczka zaczerpnęłam ze "Szczęśliwych garnków" Beaty Pawlikowskiej... także szczęście wisi w powietrzu :-) 

Kto jednak woli wersje tradycyjne, pełniejsze (i ja go rozumiem!), niech po prostu zje mniej i więcej się rusza. Latem to nie powinno być trudne.

15/05/2017

Gorąca Zośka

Wreszcie można rozebrać się do rosołu, nie zważając na drobne mankamenty urody;) I pomyśleć, że w zeszłym roku Zośka tradycyjnie zimna była - klik.


W tym pylą świerki, pachną bzy i kwitną kasztany, wreszcie w słońcu skąpane. Powiększam przestrzeń o strefę balkonu, kładąc stary materac. Do kwiatków nie mam ani serca, ani ręki, ale przecież winogron (w tym roku za mocno przycięty) w końcu oplecie balustradę.


Kulinarnie za to wybiegam trzy miesiące naprzód, zamykając lato w słoikach dla "Tak rodzinie" (lipcowo-sierpniowy numer miesięcznika). Dzięki temu na wakacje zaopatrzę swoją spiżarkę w orkiszową mąkę, makarony, zioła (w ramach wymiany barterowej). I wszyscy zadowoleni:) Nastawcie też uszy (klik) i oczy (klik) - w Radio Lublin nowe nagranie.


I to już chyba koniec tego lansu na dzisiaj. Witaj ciepła wiosno!

09/05/2017

Spokojnie, maj to stan umysłu

Kasztany nie zakwitły tegorocznym maturzystom, więc robię kasztanową pastę. Z tych jadalnych oczywiście, dla przyjaciół (klik po przepis). Jak również sałatkę z kwiatków (klik).


Hipnotyzuję Was zielenią poddomowej paproci, która podobnie jak bratki czy glistnik jaskółcze ziele ma się w tym roku dobrze. A maj? Cóż, nawet Kora śpiewała, że bywa wyjątkowo zimny. Ale żeby śnieg i grad?

08/05/2017

Sąsiedzi - czas próby

Rekonstrukcja wydarzeń historycznych Radawczyk - Strzeszkowice 1939 - 1940. Nie miałam niestety aparatu.


Bardziej niż starcie z niemieckim okupantem poruszyła mnie opowieść sąsiedzka o ludziach różnej narodowości (żydowskiej, ukraińskie, niemieckiej) zamieszkujących Lubelszczyznę. W tamtych trudnych czasach bardzo sobie pomagali.

07/05/2017

"Emo Sapiens" kontra "Food Pharmacy"

Co ma wspólnego neuronauka z dietą opartą na badaniach flory jelitowej? Zaraz Wam wyjaśnię.



Mam słabość do książek - ptaków, które patrzą na problem z lotu i widzą całość. "Emo Sapiens" Rafała Ohme jest właśnie taką książką - udowadnia, że ciało ludzkie to niezwykły konglomerat nie tylko z logiki złożony. Nawet przykłady są w niej różnodziedzinowe. To książka, która nobilituje nie tylko emocje, ale również intuicję (wreszcie!), udowadnia że coś takiego jak mózg trzewny czy smak umami naprawdę istnieją. 

"Food Pharmacy" Liny Nertby Aurell i Mia Clase kawałkuje człowieka, biorąc pod lupę wyłącznie florę jelitową. Z całym szacunkiem dla rewolucyjnych i - w co nie wątpię - ważnych doniesień o dobrych bakteriach trzewnych, nie zapominajmy o sercu, śledzionie, naturze pokarmów czy wreszcie różnorodności ludzkiej. Wiecie, że żucie karmi również nasze płaty czołowe? Pomyślcie o tym, zanim zmiksujecie jabłko z bananem. 

Co łączy obie książki? Poczucie humoru! - przy obu zdarzało mi się parsknąć śmiechem. Co ma "Food Pharmacy" a czego brakuje "Emo Sapiens"? Oprawa graficzna. Jestem estetką i - choć to powierzchowne - z książką wiążą mnie również okładka i ilustracje. Ulubiony rozdział z "Food Pharmacy"? - ten o platońskim modelu talerza (jest naprawdę świetny!). Ulubiona książka? "Emo Sapiens".

04/05/2017

Kompot z rabarbaru

Rzewień, w dodatku warzywo i pierwsza dzika "słodycz" tej wiosny. Ogonki liściowe maczane w cukrze (im cieńsze, tym słodsze), pamiętacie ten smak?


A to ziółko przy kompocie poznajecie? To stewia - słodka alternatywa. Rabarbar lubi jednak tradycyjne rozwiązania i karmelizowany cukier. Klasyka gatunku.

Składniki na kompot: 1 kg łodyg z rabarbaru, 3 litry wody, 10 łyżek cukru.

Łodygi myję, kroję. Cukier karmelizuję (wsypuje do dużego garnka i podgrzewam kilka minut aż zbrązowieje), dodaję łodygi i smażę przez chwilę, mieszając (cukier przykleja się do łyżki i garnka, tak jest dopóki rabarbar nie puści soku). Zalewam wszystko wodą i gotuję aż cukier się rozpuści. 

Można podać z cytryną, miętą, jabłkiem.

01/05/2017

To był dzień w zupełnie starym stylu

Remiza, nacięte brzózki zdobią podest dla orkiestry, kucharki w nonajronowych fartuszkach uwijają się na zapleczu, senior rodu gra na akordeonie, na paterach szyszki, kokosanki i PRLowski blok, w wazonach nieśmiertelne goździki. Tak właśnie wyglądało czterdziestopięciolecie ślubu moich teściów. W zupełnie starym stylu. 


To od nich mamy surowe mleko, biały ser (mają jeszcze krowę w obejściu i kaflowy piec), wiejskie jaja, starej odmiany jabłka, ogórki kiszone w wodzie ze studni, jeżyny, porzeczki, rabarbar... Ginący świat. Jak inaczej można było im podziękować?

Twórczo w Radio Lublin

Kiedy pani Małgorzata Żurakowska zadzwoniła do mnie z propozycją, żebym na antenie opowiedziała jak przygotować przyjęcie dla dzieci, tak aby było zdrowo i by wszyscy byli zadowoleni w pierwszym odruchu zakrzyknęłam "No nie da się!". Ale potem pomyślałam... że w zasadzie... małymi kroczkami...


Różowe naleśniki - KLIK i kisiel domowy - KLIK

Zielone naleśniki - KLIK i cukier fiołkowy - KLIK

Zdrowa "zupka chińska" - KLIK i domowe burgery - KLIK

Jajka niespodzianki (KLIK) i nutella z węgierek (KLIK). 

Dziecięce przyjęcia to może nie jest najlepszy moment na kulinarną rewolucję, ale jedna czy dwie nowości mogą być całkiem dobrze przyjęte, nie sądzicie?:)

Nastawcie fale na Radio Lublin i do usłyszenia w "Niezłym ziółku" (klik)!