30/03/2017

Wiosenny oddech

"W wiosennym amoku porządkowania jest coś pierwotnego. Sprzężonego z naturą, harmonizującego z pogodą, cyklem pór roku. Nie bez powodu amok wciska się w naturalną kalendarzową szczelinę. Między hibernację a wegetację. Tuż po tym, jak odpuścił mróz, ale jeszcze zanim ogrzała się ziemia".


"W porze pierwszych, wciąż mocarnych wiatrów, które pozwalają otworzyć okna na przestrzał, domy zasysają świeże powietrze, wyciskając na zewnątrz produkty domowej przemiany materii. Wdech czy wydech, światowy bilans kurzu zostaje mniej więcej taki sam, ale cykliczny akt porządkującej homeostazy jest konieczny - dla zachowania zdrowia domu i jego mieszkańców" (Mniej, Marty Sapały).

Wczesną wiosną, kiedy wszystko dopiero pęka, bohaterami są... wiatr i słońce. Nadal króluje prostota. Może dlatego tak lubię marzec?

29/03/2017

Sałatka z pieczarek, sałaty lodowej i suszonych pomidorów

Przepis dla Karoliny i Ani (ale ja też lubię tę sałatkę). Archiwalny, jeszcze z poprzedniego bloga, poleca się również na wielkanocny stół. 



Składniki: 50dag drobnych pieczarek, 2 cebule, 1 główka sałaty masłowej, 8 połówek suszonych pomidorów ze słoika, pęczek szczypiorku, na sos: 2 łyżki soku z cytryny, 2 łyżki oliwy, 1 łyżeczka musztardy, pół łyżeczki soli, 1/4 łyżeczki grubo zmielonego pieprzu (polecam młotkowany z kolendrą), pół łyżeczki cukru, 1/4 łyżeczki suszonego i pokruszonego palcami rozmarynu.

Przygotowujemy sos: sok z cytryny, oliwę, musztardę, sól, pieprz, cukier i rozmaryn energicznie mieszamy w dużej misce. 
Pieczarki myjemy, obieramy ze skórki i kroimy w plasterki, dodajemy do miski z sosem.
Cebule siekamy w drobne piórka i wrzucamy do pieczarek. Mieszamy, przykrywamy i wstawiamy co najmniej na 6 godzin do lodówki. 
Przed podaniem do pieczarek dodajemy porozrywane palcami liście sałaty i pomidory. Całość posypujemy pokrojonym szczypiorkiem. Chłodzimy w lodówce 30 minut.

Ku pamięci: to przepis Kasi Rozmysłowicz z Cisnej, znajdziecie go w jej książce "Kuchnia wegetariańska". Fajna jest! (i Kasia, i książka).

25/03/2017

Modra z łososiem

Mam fazę na kapustę, kiszoną wyjadam jeszcze w drodze ze sklepu. Bardzo smakuje mi też połączenie modrej, rodzynek, cynamonu i sosu z granatów (ten dostałam w prezencie - dziękuję!). Do tego łosoś... Moje zmysły wreszcie budzą się na wiosnę!


Składniki: 500g czerwonej kapusty, 1 duża cebula, 1 mała czerwona papryka, 3 łyżki masła klarowanego, 1 i pół szklanki soku jabłkowego (zamiennie można dać starte jabłko z wodą), garść rodzynek, 1 łyżeczka słodkiej czerwonej papryki, na czubek łyżeczki ostrej papryki, 1 łyżeczka cynamonu, kilka łyżek sosu z owoców granatu, sól i pieprz do smaku, kawałek łososia bez skóry.

Łososia płuczę, smaruję syropem z granatów (można to zrobić wcześniej i pozostawić, żeby przeszedł smakiem). Kapustę cienko szatkuję, cebulę kroję drobno, paprykę w kostkę. W woku rozgrzewam masło, szklę na nim cebulę, solę ją i pieprzę, dodaję kapustę, paprykę i chwilę przesmażam. Zalewam sokiem, dodaję przyprawy, rodzynki i gotuję do miękkości pod przykryciem. Łososia solę, pieprzę i smażę na rozgrzanym maśle klarowanym z obu stron, dodaję do kapusty. Jem z orkiszową domową bułką, fajny smak.

Na zdjęciu również ciasteczka z macierzanką i migdałami - klik po przepis.

23/03/2017

Lubelskie cebularze

Urodziłam się, wychowałam i mieszkam w Lublinie - mieście, w którym cebularze są wpisane na listę produktów regionalnych. Poza ciastem, sekret ich smaku tkwi w odpowiednio przygotowanej cebuli, ale po kolei...


Składniki na ciasto: pół kilograma mąki (polecam orkiszową), ćwierć kostki świeżych drożdży (25g, czasem używam suchych BIO), szklankę mleka (250ml, najlepiej wiejskiego), 2 łyżki masła, 1 łyżeczkę cukru, 1 łyżeczkę soli kamiennej, na farsz: pół kilograma cebuli, 2 łyżki oleju, 2 łyżki maku, sól do smaku i 1 jajko do posmarowania cebularzowych krążków.

Cebulę przyrządzam dzień wcześniej. Kroję ją w ćwierćplasterki, obgotowuję we wrzątku kilka minut i odcedzam. Jeszcze gorącą mieszam z makiem i olejem, doprawiam do smaku solą i po przestygnięciu wstawiam do lodówki (najlepiej na noc).

Następnego dnia na wolnym ogniu topię masło, przygrzewam mleko, odstawiam do przestygnięcia. Pokruszone drożdże posypuję łyżką mąki, łyżeczką cukru, zalewam ciepłym mlekiem z masłem i po wymieszaniu odstawiam aż drożdże zaczną pracować (na wierzchu wytworzy się kożuchowa czapeczka, trwa to ok. 15 minut). 
Mąkę przesiewam do miski, mieszam z solą, wlewam drożdże. Wyrabiam aż ciasto przestanie kleić się do ręki i brzegów miski. Przykrywam je ściereczką i odstawiam na godzinę w ciepłe miejsce, aby urosło.
Wyrośnięte ciasto przez chwilę boksuję pięścią i ugniatam jeszcze 10 minut. Dzielę ciasto na ok. 10-12 części, z każdej formuję okrągły placek. Układam je na wysmarowanej tłuszczem blasze albo na papierze do pieczenia. Brzeg każdego placka smaruję rozkłóconym jajkiem, na środku układając porcję cebuli. Odstawiam na 15 minut i rozgrzewam piekarnik. Pieczekę do zrumienienia (ok.20-30 minut) w temperaturze 180 stopni.

Wszystkiego smacznego, nie tylko w Lublinie:)

21/03/2017

Oszczędna wiosna

Od jakiegoś już czasu ćwiczę uważność w wydawaniu, bo lubię mało, ale dobrze. Wpadki zakupowe? W zeszłym kwartale były to dwie pary butów - owszem fajnych, ale nie na moje nogi. W tym kolejny doniczkowy kwiatek, który mi usechł oraz "Food Pharmacy" Liny Aurell i Mii Clase. 


Książkę co prawda przeczytałam od deski do deski, ale do wzięcia jest w niej dla mnie wyłącznie rozdział o platońskim modelu talerza (naprawdę świetny). Owszem, dzielę umiłowanie do przypraw (kurkuma, goździki, cynamon), ale reszta nas różni: gryzienie to dla mnie ważna część rytuału, wolę posiłki ciepłe (łatwiej je przyswajam) a owoce dojrzałe. Książkę uznałam za niekompatybilną ze mną i podarowałam bibliotece, a nie było łatwo - wyjątkowo piękna okładka i kosmiczna cena bardzo mnie z nią wiązały (buty wzięła siostra i siostrzenica). 

Nie oddam za to "Sztuki liczenia do trzech" Rona Libera. Autor pisze o tym, jak rozmawiać z dziećmi o pieniądzach. Najpierw radzę jednak porozmawiać o tym ze sobą: co w istocie jest a co nie jest drogie (wyjaśnienia szukajcie w książce pod hasłem "współczynnik frajdy"), bez czego mogę się obejść, co mogę mieć używane, na co mogę poczekać (chodzi w istocie o różnicę pomiędzy potrzebą a zachcianką), jak oszczędzać, jak nie więzić pieniędzy, ile to jest dosyć? 

Książka, mimo że zakorzeniona w innych realiach finansowych i nie w naszym klimacie kulturowym, porusza kwestie uniwersalne. Polecam ją zwłaszcza rodzicom dzieci szkolnych, bo to nam najczęściej zdarza się zapominać, że wychowanie trwa nadal.

16/03/2017

Niezłe ziółko

Od jakiegoś już czasu zaglądam do Radia Lublin, by porozmawiać z panią Małgorzatą Żurakowską o kuchni św. Hildegardy. Dziś mój temat - łąkowe markety, a w nich roślinna dziczyzna: pokrzywa, babka, kurdyban. Chcecie posłuchać? Archiwum audycji znajdziecie tutaj - KLIK (ciąg dalszy nastąpi). A poniżej to, czego w radio zobaczyć się nie da.


POKRZYWA



BABKA W CIEŚCIE


BLUSZCZYK KURDYBANEK


CIASTECZKA Z POKRZYWĄ


Do tych BRZYDKICH zjadanych na antenie (klik po przepis) też w maju POKRZYWĘ wkroję 😆


15/03/2017

Portrety - zaglądam drzewom w oczy

Są dawcami tlenu, pożywienia, lekarstw i wszelkiego dobra, które do nas przenika. Są też piękne.


O drzewach również na blogu Idę i Myślę - klik.
O symbolice drzew - klik.

13/03/2017

Lektury na czas komercyjnego postu

W życiu są trudne lata, fatalne miesiące, kiepskie tygodnie i dobre dni (w oryginale ten tekst powiedział prof. Aleksander Bardini o teatrze). A im trudniej w życiu (oczywiście do pewnego stopnia) - tym prościej i zdrowiej na talerzu.




W ramach komercyjnego postu po "Mniej" Marty Sapały (klik) przyszedł czas na książkę Beaty Pawlikowskiej (tym razem wypożyczoną w bibliotece), zatytułowaną "Największe skarby naszej cywilizacji", a tam: pęczak, gryka, proso, owies, strączki, jabłko, miód... nic z puszki, kartonu, z reklamy. Fajnie jest czasem pobyć poza polem walki o konsumencką uwagę, odciąć się od zalewu kulinarno-dietetycznych doniesień, wsłuchać się we własne ciało (a im starsze tym mocniejsze wysyła sygnały o tym, co mu służy). Dyskomfort w okolicach żołądka, jelit, wątroby (niepotrzebne skreślić, potrzebne dodać) oznacza, że zbaczasz. Choroba jest sygnałem, że zawędrowaliśmy na manowce i czym prędzej trzeba zawrócić.

Kolejna lektura obowiązkowa to "Więcej niż możesz zjeść" Doroty Masłowskiej z jej genialną teorią obrażonego jedzenia (też do odnalezienia w bibliotece) - żywność (jak sama nazwa wskazuje) podtrzymuje człowieka żywym i trzeba z nią zachować dobre relacje: ucałować, nie marnować, poczuć organiczne szczęście pożywiania się i nasycić (a nie obeżreć). Jedzenie więcej mówi nam o nas i o świecie, w którym żyjemy, niż chcielibyśmy wiedzieć - czas zajrzeć sobie do talerzy. I do portfeli, bo za każdą naszą decyzją finansową stoi jakaś wartość. Kupuję to co mnie buduje, jest mi potrzebne i jest warte moich pieniędzy.

W książkościsku już czeka "Sztuka liczenia do trzech" (odłóż, wydaj, podaruj i koniecznie porozmawiaj z dziećmi o pieniądzach) Rona Libera i "Chcieć mniej" Katarzyny Kędzierskiej. Czytaliście może?


11/03/2017

Portret drzewa - śpiąca mirabelka

Kocham drzewa, jestem bytem z nimi zżytym. Starą mirabelkę widzę przez kuchenne okno (ktoś jeszcze wie jak smakują jej owoce?). Za moment, jako pierwsza pod domem, obsypie się białym kwieciem. Teraz jeszcze śpi.

(powyżej - początek marca, poniżej - koniec kwietnia)

Blog to dobre miejsce na portretowanie ważnych dla nas drzew - zaczynamy? (przypominam, że zdjęcia są naturalne, zarówno w żywieniu, jak i fotografowaniu nie używam "polepszaczy").

Portret lasu jesienią - klik i zimą - klik.
Polecam też projekt Cecylii Maik "365 Drzew" - klik.

A to już poddomowy krzew, wielkością dorównujący drzewom, na wiosnę zwany "polskim bananowcem" - leszczyna. Jako pierwsza zwiastuje żółtymi kotkami koniec zimy (tak, są jadalne).



09/03/2017

Z upływem czasu

Winorośl ostro przycięta z początkiem marca pod koniec kwietnia wypuści różowe listki, by późną jesienią podarować nam fioletowe owoce. 


Kolejny cykl pór roku czas zacząć: okna otworzyć na przestrzał, wypuścić zimowe produkty przemiany materii, zaczerpnąć świeżego powietrza, powitać przedwiośnie.

Brzydkie ciasteczka

Szybkie, zdrowe, całkiem smaczne - sycąca przekąska do porannej kawy. 




Składniki

  • 1 masło (200g), 
  • 1/2 szklanki cukru nierafinowanego, 
  • 13 dag kaszki instant (jaglanej, gryczanej, ryżowej, kukurydzianej - do wyboru, może być mąka migdałowa), 
  • 2-3 łyżki dobrego kakao, 
  • 4 jajka, 
  • 130 dag bakalii (mix: orzechów, migdałów, słonecznika, rodzynek, moreli - do wyboru, morele kroję na paski, orzechy na kawałki, mogą być też płatki owsiane, wiórki kokosowe).


Białka oddzielam od żółtek. Białka ubijam ze szczyptą soli na sztywną pianę. Masło ucieram z cukrem i kakao, dodając stopniowo po jednym żółtku (cały czas miksując). Wsypuję kaszkę i mieszam (krótko, pulsacyjnie mikserem, masa ma wiórowatą konsystencję i trochę zbija się w grudy - taka ma być), dodaję bakalie i mieszam łyżką. Na końcu dodaję ubite białka i delikatnie mieszam (nie za długo, żeby ciastka nie stały się gumowate). Formuję ręką ciasteczka (niedbale, najlepiej wychodzą), układam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, piekę w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni aż lekko się zrumienią (około 20 minut), studzę na kratce.



(dodaję ubite białka)

PS. Brzydkie ciasteczka (zgadnijcie dlaczego je tak nazywamy?) okazały się uzależniające.

08/03/2017

Dzień Kobiet

Ślę serdeczności i uśmiecham się na wspomnienie przedszkolnej piosenki "Marzec, marzec, pięknie się wystroił. Teraz, teraz, między dziećmi stoi. I gromadkę uśmiechniętą pyta jakie dzisiaj święto?".


07/03/2017

Post, post scriptum

- Mamo co to jest post?
- Post to powstrzymywanie się od czegoś.
- To dlaczego piszesz posta?


No właśnie... 

02/03/2017

Mniej, mniej więcej

Jeszcze nie minimalizm, ale już ubywa. Pozbywam się złudzeń: że kiedyś zjem te konfitury (nie wyszły), przeczytam tę książkę (nietrafiona), ubiorę tę spódnicę (haha), wykorzystam te zdjęcia (w marnej rozdzielczości). 


Niestety wciąż nie mogę przejść obojętnie obok taniej książki - Michael Freeman "Wizja fotografii" (jak czytać i rozumieć wspaniałe zdjęcia) National Geographic - 9,99 zł (przecena z 51,90). Prawdę mówiąc, obok drogiej też nie umiem. 
I całe szczęście, bo "Mniej" Marty Sapały (intymny portret zakupowy Polaków) jest świetne. Grupa ludzi decyduje się ograniczyć konsumpcję do minimum na rok - czy zdecydowalibyście się na taki eksperyment? Z czym przyjdzie im się mierzyć? (dobry język, mnóstwo odcieni szarości i analiza w szerszym kontekście społecznym). To książka o procesie i o znaczeniu tego procesu, zamierzam więc czytać ją od nowa, fragmentami, przez cały rok - łatwiej wtedy o rozsądek.

Bardziej niż na sprawdzeniu czy stać mnie na mniej zależy mi jednak na odkrywaniu tego, co istotne (realnie, dla mnie). Destyluję więc różne pragnienia, te które dobijają się uparcie i mogą prowadzić do dobrych owoców staram się realizować.