31/10/2016

Magiczny Las

Drzewa są z natury wspólnotowe, a ich wspólnota nazywa się las. Wiodą dobre, mądre życie w trybie slow, o ile im człowiek w tym zanadto nie przeszkadza. Te, które mają mocne korzenie prowadzą nad i pod ziemią dialog, grzybnię traktując jak światłowodowe łącza internetu. Żyją w poczuciu wewnętrznej równowagi, starannie rozkładając siły i dbając o siebie nawzajem, bo miarą dobrostanu drzewa jest dobrostan otaczającego go lasu.


To są fakty z "Sekretnego życie drzew" Petera Wohllebena a zdjęcia pochodzą z mojego Magicznego Lasu (tak go nazywam) i nie oddają w pełni jego magii - chodząc po nim rosnę w siłę. Dla porównania głuche, nieme, niesamodzielne dzieci ulicy - klik

Książka jest doskonałą metaforą naszego pogubienia w świecie, które próbujemy narzucić przyrodzie, podcinając gałąź, na której siedzimy. A oto i żywy dowód na to, że las jest gotów naszą nikczemność jakoś zneutralizować, zalesić, wejść z nami w dialog. Las jest gotów, a my?


Może czas sobie uświadomić, że nie pozostawilibyśmy po sobie bolesnej luki w leśnym ekosystemie, nawet gdyby wraz z nami zginęły jednocześnie sarny, jelenie, dziki czy większość ptaków. On żyje dzięki tym maleńkim stworzonkom pod naszymi stopami. Tym, których nie zauważamy.


28/10/2016

Gotowi na listopad?

Pytam, bo za oknem bywa już mglisto, dżdżysto i ciemno, a za chwilę pojawi się szron i szadź. Dobry miesiąc na czytanie książek, porządkowanie myśli i wylegiwanie się z kubkiem parującej herbaty. Bardzo slow, dla takich energetycznych minimalistów jak ja całkiem dobry.


27/10/2016

Kule mocy - ryżowe, orkiszowe, daktylowe

Nie trafiłam kulą w płot - "kule mocy" i "galaretki orzeźwienia" smakowały przedszkolakom. Co jednak począć, gdy dziecko ma alergię na gluten, orzechy, cytrusy i nabiał jednocześnie? Idealne będą ryżowe kule mocy 🍚 (a właściwie mochi, czytaj moczi - poinstruował mnie syn - fan kultury japońskiej 🍡). 



Mochi to potrawa lecznicza, powszechnie stosowana w Japonii, lekkostrawna i doskonała również w okresie rekonwalescencji. Jeśli chcemy, by mochi było słodkie możemy je nadziać owocami (banany i daktyle są najsłodsze) i obtoczyć w wiórkach kokosowych. Wytrawne mochi - z kurkumą i sezamem albo lnem (jak na zdjęciu), dobrze smakują z sosem sojowym. Japończycy nadziewają swoje mochi pastą ze słodkiej czerwonej fasoli i formują również w kwadraty 🍢🍙🍥


Składniki na ryżowe kule mocy: 3 filiżanki ryżu (kleistego, np. arborio), 5 filiżanek wody, szczypta soli bez antyzbrylaczy.

Ryż gotujemy w osolonej wodzie na małym ogniu przez 2-3 godziny (jak woda odparowuje trzeba uzupełnić, w szybkowarze wystarczy 20 minut). Jak lekko przestygnie mielimy go w maszynce do mięsa na pastę (można je ucierać czy utłuc, np. w nietłukącej się misce z nierdzewnej stali albo w naszej tradycyjnej makutrze - jak ktoś jeszcze taką ma - chodzi o to, by wszystkie ziarna popękały). Następnie zwilżonymi rękami formujemy kuleczki, nadziewamy i obtaczamy.




Składniki na orkiszowe kule mocy: 1 szklanka mleka (może być roślinne np. migdałowe), pół szklanki grysiku orkiszowego (kaszy manny), 1 łyżeczka masła (śmietankowego lub kokosowego), 1 szczypta soli bez antyzbrylaczy, słód orkiszowy lub daktylowy albo syrop malinowy do polania. Potrzebny będzie też rondelek lub mały garnek z przykrywką i łyżka do lodów.

Mleko podgrzewamy z masłem. Gdy zaczyna wrzeć cienkim strumieniem wsypujemy grysik, cały czas mieszając, żeby nie powstały grudki. Przykrywamy i gotujemy jeszcze jedną minutę na małym ogniu. Nakładamy łyżką do lodów lub wilgotnymi dłońmi formujemy małe kulki, można je obtoczyć w wiórkach kokosowych albo maku.


Składniki na daktylowe kule mocy: 1 szklanka daktyli bez pestek, grubo pokrojone migdały, orzechy włoskie (im więcej, tym lepiej), do obtoczenia (do wyboru) wiórki kokosowe, cynamon cejloński, kakao, mak.


Daktyle gotujemy w wodzie 5 minut, odcedzamy i starannie blendujemy na gładką masę. Następnie dodajemy migdały/orzechy włoskie, formujemy małe kuleczki i obtaczamy je w wybranych dodatkach.

26/10/2016

Czym nakarmić mózg przedszkolaka? - warsztat

Jakie dania Wasze dzieci najchętniej jedzą w domu? I do jakich naturalnych produktów macie dostęp: może są to warzywa wyhodowane we własnym ogródku, mleko albo jaja od rodziny ze wsi, woda ze studni głębinowej, najlepsze kiszonki cioci Jadzi, może koleżanka z pracy piecze chleby na zakwasie i chętnie się nimi dzieli? Pytam, bo uważam, że warto z możliwie najlepszych jakościowo produktów, przygotowywać naszym Milusińskim lubiane przez nich dania.


Wraz z rodzicami przedszkolaków i z samymi przedszkolakami wzięliśmy pod lupę produkty zasilające mózg. Rodzicom przekazałam rekomendacje dietetyków i własne doświadczenia, na pamiątkę zostawiając im garść przepisów (najważniejsze informacje wiszą na tablicy ogłoszeń w szatni, pojawią się też na fb przedszkola).
Z dziećmi przeprowadziłam "burzę mózgów", zajęcia ruchowe (ich niezwykle chłonne i plastyczne mózgi odżywia również tlen!) i degustację "kul mocy" oraz "galaretek orzeźwienia" (tak, tak - człowiek zjada również słowa, więc nazwa dania ma znaczenie!). W najbliższym tygodniu na blogu pojawi się kilka przepisów na zdrowe słodkości - zaglądajcie, zapraszam.

Pozdrawiam wszystkie dzieci i rodziców z Akademii Juniora w Chełmie i przypominam, że warsztat prowadziłam we współpracy z firmą Sunvita - to tam można kupić orkisz leczniczy. Może następnym razem weźmiemy pod lupę produkty wzmacniające odporność naszych przedszkolaków?

21/10/2016

Jadłonomskie falafele

Przepis pochodzi z kultowej już książki Marty Dymek, nie byłabym jednak sobą, gdybym nie dodała do nich szczypty średniowiecznych ziół (aktualnie testuję dyptam, bo ma właściwości odkwaszające a że jest mocno gorzki, to sypię tylko odrobinkę).


Składniki: 400g suchej ciecierzycy, moczonej przez noc w dużej ilości zimnej wody, 1 mała cebula, 2 ząbki czosnku, dużo posiekanej natki pietruszki (4 łyżki), 2 łyżeczki mielonego kuminu, 3/4 łyżeczki cynamonu, pół łyżeczki kolendry młotkowanej z pieprzem, pół łyżeczki chili, 1/4 łyżeczki mielonego kardamonu, opcjonalnie po szczypcie bertramu i dyptamu, pół łyżeczki sody oczyszczonej, 1 łyżeczka soli, olej do smażenia.

Ciecierzycę odcedzam, płuczę i mielę w maszynce do mięsa razem z cebulą i czosnkiem. Do zmielonej masy dodaję zieloną natkę, przyprawy, sodę oczyszczoną i sól. Całość dokładanie mieszam dłonią w garnku, dodaję 1-2 łyżki wody i mieszam ponownie aż masa będzie formować się w rękach. Przykrywam ją (szczelnie, żeby nie obeschła) i wstawiam na godzinę do lodówki.

W dużym rondlu rozgrzewam olej (jego warstwa powinna mieć 2-3 centymetry, olej musi lekko falować i być dobrze rozgrzany). Nabieramy ręką kulkę masy i formuję dociskając w dłoniach tak, by powstały małe, lekko spłaszczone kulki o zwartym cieście. Smażę je przez 2-3 minuty z każdej strony i odkładam na papierowy ręcznik do osączenia.

Podaję z hummusem (ja wiem masło-maślane, ale według mnie pasuje), z pastą dyniową (klik po przepis) lub z sosem śmietanowym. Bardzo je lubimy: ja i mój brzuch. Koniecznie muszę spróbować jeszcze jadłonomskich burgerów z buraków, może z orkiszem albo komosą ryżową?


19/10/2016

Bo ważne jest co jemy i co nas zżera

Fb potrafi tworzyć "chmurki" z najczęściej używanych słów, a gdyby tak życie nam pokazywało po jakie produkty sięgamy najczęściej (o zgrozo!) albo lepiej - niech nam układa chmurkę z dań, które nam służą. Cóż, może kiedyś będziemy mieli inteligentne lodówki czy domy, a póki co uruchommy samoobserwację i własną pomysłowość.


Na zdjęciu najnowsza propozycja - klik - z cukinią, mąką kasztanową i dyptamem. Wszystkich zainteresowanych ajurwedą czy medycyną chińską, odsyłam do dorobku Doktor Kościoła - św. Hildegardy z Bingen. Jest sporo analogii, a kulturowo jest to dla nas jednak bliższy przekaz, prawda? Zaglądajcie na stronę Towarzystwa - KLIK i na fb Sklepu Hildegardy - KLIK, przyglądajcie się i dyskutujcie. Konstruktywna krytyka mile widziana - lepiej twórczo korzystać z przekazu Świętej, niż rezygnować z tak bliskiego nam fundamentu. W dużym skrócie jest to ciepła kuchnia orkiszowo-warzywna, przyprawiona średniowiecznymi ziołami o leczniczych właściwościach: bertramem, galgantem, dyptamem, hyzopem, bluszczykiem kurdybankiem... (słyszeliście o nich? jesteście ciekawi?) Kuchnia raczej przywracająca niż odkrywcza, ale ja taką lubię.

A może petersburska szkoła żywieniowa, popularyzowana przez Ojca Jana Grande-Majewskiego ze zgromadzenie bonifratrów we Wrocławiu - KLIK? Pełna dań jednogarnkowych na bazie kasz, fasoli oraz jarzyn, zasilająca nas w krzem i wapń. Plus nabiał, a jakże: kwaśne mleko i sery. O tym, jak to się drzewiej jadało pięknie pisze również nasz krakowski przewodnik Wojciech Zabielski, przeczytajcie koniecznie - KLIK. Może weźmiecie azymut na sezonową kuchnię regionalną? Cena kaszy gryczanej, jaglanej, białego sera, kapusty, fasoli czy cebuli, sprawia, że to najtańsza z najzdrowszych propozycji.

Kombinujcie i wiary w zdrowie życzę.

18/10/2016

Lubelska Federacja Bardów moim okiem

Skoro było o Lublinie muzycznie - klik, to dorzucę jeszcze parę archiwalnych zdjęć Federacji - z koncertu poświęconego Edwardowi Stachurze (2012 rok). Na zdjęciach: Jan Kondrak, Jola Sip, Marek Andrzejewski, Piotr Selim, Katarzyna Wasilewska, Tomasz Deutryk, Krzysztof Nowak. Dawne koncerty w kameralnej salce Hadesu to było to.


17/10/2016

Porozmawiajmy o starzeniu się ("Nie ma się czego bać" Justyny Dąbrowskiej)

Na remontowanych schodach fragmenty rozmów Justyny Dąbrowskiej z Mistrzami, zatytułowanych "Nie ma się czego bać". Ujmujące, choć oczywiście nie wszystkie jednakowo mocno mnie porywają (jestem w połowie lektury, dozuję sobie przyjemność). Nie wyobrażam sobie życia bez takich książek, bez książek w ogóle, bez druku. Lubię szelest kartek.


I coraz mocniej doceniam poznanie intuicyjne, czytane z emocji, z ciała, z pamięci genetycznej, z archetypów, z niejasnego przeczucia, że tak/że nie, z doświadczeń, których nie da się ująć w słowa. "Tak rozpoznawana rzeczywistość musi istnieć, skoro pewność jej istnienia towarzyszy ludzkości wszędzie i od zawsze" (ks. Adam Boniecki). Warto więc "być w harmonii ze swoimi uczuciami", "być sobą" (Anastazja Nakov - psychiatra, psychoanalityk), mądrzy ludzie mówią jednak: upominanie nie jest pomaganiem, trzeba być ostrożnym i nie oceniać, wystarczy być zwykłym człowiekiem obecnym w życiu innych, na miarę swoich sił kochającym.

Jestem bardzo wdzięczna Autorce za to, że tą książką przywraca nam starość jako dojrzałą mądrość. Dość już mam pogoni za cofaniem liczników ludzkiego ciała, mam czterdzieści trzy lata i nie zżyma mnie myśl, że jestem przed pięćdziesiątką (rozmówcy Justyny Dąbrowskiej powiedzieliby "jaka młoda", co nie?). Komplement jaki chcę usłyszeć? - "pięknie się zestarzałaś" - tylko kto odważny go wypowie?

09/10/2016

"Lublin nocą mym natchnieniem" (foto-story)

 "Miasto cichnie, prawie drzemie, idę cieniem..."


Był już spacer po Lublinie inspirowany "Wschodem" Stasiuka - klik, czas na moje miasto nocą, z inspiracji muzyką lubelskiego zespołu CośTakO (i pozdrowieniami dla kochanej Uli, Wojtka i Chrisa). Tytuł posta i cytat pochodzą z piosenki "Lubelski Blues", a wszystkich zaciekawionych odsyłam tutaj - KLIK, klik.

05/10/2016

Deszcze niespokojne

Ciemno i zimno, że nie da się robić zdjęć, ale w końcu nie po to człowiek je, żeby zamieszczać fotografie na fb, prawda?;) Żyjecie zdrowo? - im człowiek bliższy pięćdziesiątki, tym łatwiej mu z Hildegardą niż z Chodakowską;) - KLIK.


Październik to u mnie miesiąc przyglądania się: potrzebom, wydatkom, przydasiom. Cała zanurzona jestem w porządkowaniu - przed nami odnawianie kuchni i schodów w domu. Na jakiś czas odkładam więc fotografię kulinarną, myślę, że odpoczynek od siebie dobrze nam zrobi (choć już tęsknię). Analizuję różne minima kuchenne: ile czego potrzeba, żeby sprawnie działało zaplecze kulinarne, szafki kuchenne, blaty robocze czy przestrzeń - na co przeznaczyć więcej miejsca, czy stół jest nam w kuchni niezbędny, skoro może stać obok w pokoju?

Robię też przegląd tego, co najczęściej zjadamy, bo to lubię mieć najlepszej jakości. No i zapasy... nie, nie weków, zapasy książek na jesienno-zimowe wieczory - co polecacie? W moim książkościsku czeka już "Mózg nastolatka" i "Sekretne życie drzew". Mam też chęć na "Nie ma się czego bać", bo lubię rozmowy o życiu (polecam zwłaszcza te w "Jeszcze dzisiaj nie usiadłam"). Reszta chyba z bibliotek. A Wy co czytacie/polecacie? W jakiej kuchni urzędujecie?

02/10/2016

Dacie się pokroić za jabłka?

Na surowo, gotowane, pieczone (pachnie wtedy w całym domu)!? Robiłam już mus z makiem (KLIK po przepis) i masełko jabłkowe (klik), szarlotkę (klik), a nawet piekłam chleb z rajskimi jabłuszkami! (KLIK).


Uwielbiam też ryż z jabłkami a jabłko i orzech włoski uważam za połączenie doskonałe.
PS. Sikorka ze zdjęcia wyjadła mi jabłkowe pestki, które też lubię zjadać!

01/10/2016

Ciasto-baza na: bułki, paluchy, pampuchy, pizzę...

Prawdziwie wielofunkcyjne - musiałam je tu mieć. Korzystajcie. Aha - zwróćcie uwagę na drożdże, polecam suszone hodowane na melasie lub burakach cukrowych, te z przemysłu piwowarskiego wchłaniają alkohol i różne chemikalia (bardzo źle się po nich czuję).


Składniki: 3 - 3 i pół szklanki mąki pszennej (orkiszowa będzie idealna), 1/4 kostki świeżych drożdży (20-25g), 1 szklanka letniego mleka, 1 łyżka cukru, 2 łyżki miękkiego masła, 1 łyżka soli.

W małej miseczce mieszam drożdże, cukier, 2 łyżki mąki i mleko, zostawiam w ciepłym miejscu na 15 minut aż drożdże ruszą (na wierzchu utworzy się kożuszek). 
Do dużej miski wsypuję mąkę, sól, dodaję masło i wlewam rozpuszczone drożdże, mieszam łyżką. 
Ciastową kulę wyjmuję z miski na oprószony mąką blat i wyrabiam miękkie, elastyczne ciasto przez około 10 minut, podsypując odrobiną mąki, jeśli ciasto przywiera lub klei się do palców. 
Wyrobione zostawiam w misce do wyrośnięcia na ok. pół godziny do godziny, pampuchy 15 minut - aż ciasto podwoi swoją objętość (w cieple ciasto rośnie szybciej). Następnie jeszcze raz krótko je wyrabiam i formuję lekko spłaszczone kulki lub placki. Pozostawiam je 15 minut do wyrośnięcia w ciepłym miejscu.

Chleb/bułki/paluchy przed pieczeniem smaruję rozmąconym jajkiem i posypuję ziarnami. Układam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia (do wyrastania na ostatnie 15 minut) i piekę w rozgrzanym do 200 stopni piekarniku 15-20 minut (małe formy) do 40-45 minut - chleb. 
Pampuchy paruję 8 minut. Czasem zwijając je w kulki nadziewam czekoladą, dżemem lub bananem z masłem migdałowym.
Pizzę/pizzerinki/calzone piekę do lekkiego zrumienienia (ok. 15-17 minut). 

Często robię ciasto i kiedy już wyrośnie chowam w lodówce przykryte folią. Potem każdy przychodzi, wyjmuje sobie, wałkuje i komponuje pizzę z dowolnych dodatków. Można je też złożyć na pieczone pierogi (pizza calzone - jak na zdjęciu).
Czasem dodaję do ciasta pół szklanki dyniowego/marchwiowego purre - ma wtedy pysznie złoty kolor (mąki daję wtedy pełne 3 i pół szklanki). Z buraczkowym jeszcze nie próbowałam, ale buraczkowe leniwe wychodzą piękne.