Niedociągły, z przerwami w zabudowie, pozbawiony ostentacji, ze swoją zwielokrotnioną, nieoczywistą tożsamością, próbujący pozszywać to, co porozłaziło się w palcach, handlujący na lodowatym asfalcie w ciemnej dolinie czasu, pachnący wilgocią i wschodnim opuszczeniem... mój Lublin.
Zdjęcia pochodzą z mojego archiwum i nie mogło ich tutaj zabraknąć. Przedstawiają kolejno ulice: Sienną (boczna Floriańskiej), Rynek i Szewską z nieistniejącym już budynkiem.
Twój Lublin... mój Lublin... Kocham te zakątki, zaułki, czas zapomniany. W lipcu się wybieram w podróż sentymentalną dwa.
OdpowiedzUsuńNie byłam nigdy w Lublinie, ale może kiedyś... kto wie.
OdpowiedzUsuńZapraszam:)
UsuńZdjęcie pierwsze to wspomnienie mojego Lublina sprzed 34 lat. Widzę, że ja się szybciej zmieniam niż to miasto:)
OdpowiedzUsuń