29/02/2016

Zielono mi, naleśnikowo

Są niesamowitym tworzywem kulinarnym - nie dość, że można eksperymentować z mąką, dodając do klasycznej (u mnie orkiszowa): jaglaną, kokosową, ryżową, owsianą, kukurydzianą, gryczaną, mleko krowie/kozie zastąpić roślinnym: migdałowym, kokosowym, ryżowym, zbożowym, to jeszcze dają się koloryzować. Burakami na różowo, dynią/kurkumą na "złoto", kakaem na czekoladowo, na zielono szpinakiem albo trawą z młodego jęczmienia (w sklepach mielona, wystarczy dać 1-2 łyżki suszu, podobno odchudza i oczyszcza z toksyn).

Wszystkie wyżej wymienione opcje już wypróbowałam, smażyłam na oleju kokosowym, jadłam ze smarowidłem daktylowym (wystarczy namoczyć, odcedzić i zmiksować daktyle - idealna sprawa, gdy jest się na postnej diecie a chce się czegoś słodkiego), z hummusem albo inną pastą kanapkową (pięknie wyglądają burakowe ze szpinakowo-fasolową).

Przepis podstawowy na naleśniki zamieściłam tutaj - KLIK. A na zdjęciu pazurku córki i wiosenne, trawiaste naleśniki z jęczmieniem (szczerze - myślałam, że wyjdą bardziej soczyste kolorystycznie).

Tymczasem pod domem ruszyła moja "plantacja polskich bananów" (czytaj: kwitnie leszczyna) - przedwiośnie, Panie, przedwiośnie, a mnie po głowie chodzi pytanie - co zrobić z tym gratisowym dniem w tym roku (29 luty)???

1 komentarz:

Dziękuję