29/09/2016

Ziarna dają moc

Są tacy co kochają jeść wyłącznie warzywa i ci, dla których dzień bez mięsa jest dniem straconym. A ja lubię ziarna: ryże, kasze, orzechy i poranne  z nich "owsianki", nie tylko z owsa. To są śniadania, które dają mi energię, przy czym lubię jak jedzenie stawia opór zębom, więc miksowanie na miazgę odpada. Najnowsza propozycja książkowa Dominiki Wójciak - sto sposobów na nasiona (pierwsze zdjęcie), jest dla mnie i jest świetna. Korzystam a nawet przerabiam.


Powyżej praca mojej córki, uwielbiam:) - znajdzie ktoś Amerykę? Pytam, bo poza orkiszem i chia testuję aktualnie nasiona azteckie: canihua, amarantus i quinoa (komosa ryżowa). To dobre źródła pełnowartościowego białka i błonnika pokarmowego, zawierają więcej wapnia niż mleko, więc... 

Wszystkie aktywuję namaczając na noc w zimnej wodzie, potem odcedzam na sicie, gotuję w świeżej wodzie i dodaję do porannych "owsianek", południowych zup, do sałatek z pieczonych warzyw (lub do ich faszerowania). Niejadkowi przemycam w kotletach - nawet się nie zorientował - a zmielone na mąkę (świetnie się sprawdza komosa biała) dodaję do naleśników. Mój brzuch jest mi za nie bardzo wdzięczny:)

26/09/2016

Dzika jesień: dereń, tarnina, rokitnik, nieszpułka...

Czy wiecie może dlaczego jedne rośliny się spopularyzowały a inne odeszły w zapomnienie, zdziczały, przypięto im łatkę chwastu? Znacie może smak przetworów z tarniny (KLIK po przepis), dzikiej róży (KLIK po przepis), pigwy (KLIK po przepis)? Derenia, dzikiego bzu, nieszpułki zwyczajnej? Próbowaliście kiedyś kulek rokitnika? No to koniecznie zróbcie sobie dziką jesień!


24/09/2016

Moje kulinarne fanaberie: chia, kuzu, bertram, asafetyda

Wydziwiam i śledzę nowinki - to wiecie, choć równocześnie staram się nie zapominać skąd pochodzę, śląc ukłony i wyrazy wdzięczności dla polskiej wsi.


Z dziwactw o kilku muszę Wam jednak napisać, bo może nie wiecie. Na zdjęciu kisiel z kuzu i pudding z chia, więc może zaczniemy od nich.

Kuzu
Nie lubię zimnych surowych soków (nawet latem), ale też nie przepadam za konsystencją kisieli. Odkąd jednak zaczęłam robić sobie te z kuzu (są trochę rzadsze), wszystko stało się smaczniejsze. Kuzu to roślina z rodziny Pueraria Thungbergii, azjatycki chwast, którego korzeń zawiera dużą ilość skrobi (w naszej rodzimej kuchni korzystamy najczęściej ze skrobi ziemniaczanej), jest on jednocześnie bogatym źródłem żelaza, wapnia i fosforu. Kuzu oczyszcza z toksyn, wzmacnia odporność i siły życiowe oraz wspomaga walkę z nałogami (jest dobrym źródłem długotrwałej energii, porównywalnym do małej czarnej). Rekonwalescentów bez apetytu kisiel z kuzu i naturalnego soku, z kawałkami owoców, stawia na nogi (wypróbowane!). W naturalnej medycynie chińskiej jest również silnym lekiem odkwaszającym, więc jeśli jecie za dużo mięsa i słodyczy... Przepis - KLIK.

Chia (salba, szałwia argentyńska)
Małe nasionka o wielkiej mocy - dwie łyżki stołowe (przydział dzienny) działają jak ekwiwalent 5 kapsułek oleju lnianego lub 10 kapsułek tranu. Można nią posypywać sałatki, dodawać do pieczywa i naleśników. My lubimy zmieszać te ziarenka z dobrym mlekiem ryżowym albo migdałowym (z gotowców polecam Vitariz, Alpro nie kupuję) na pudding i w ten przyjemny sposób zaopatrywać rozwijające się mózgi w potrzebne im kwasy Omega 3. Nie do zastąpienia w okresie dorastania. Córka jest zachwycona, ja też, a i gościom smakuje. Polecam również przedszkolakom! Przepis - KLIK.

A teraz coś dla starszej widowni.


Bertram
Nie wyobrażam sobie bez niego mojej kuchni. Dlaczego? Pachnie znajomo (czytaj: słowiańsko), a dodawany do potraw sprawia, że są smaczniejsze. Neutralny, po chwili odrobinę piekący, bardzo ziołowy.

Stosowany w tradycji leczniczej św. Hildegardy, hinduskiej Ayur-Vedzie oraz rosyjskiej medycynie ludowej. Ma bardzo wszechstronne działanie, sami przeczytajcie - KLIK. Niezbędny składnik diety seniorów. Pozwala trawić bezresztkowo, budować dobrą krew i zapełniać jelita dobroczynni bakteriami. Rzeczywiście, dzięki niemu znacznie rzadziej i krócej chorujemy. Jak zaczyna nas coś brać, pijemy ciepłą wodę z cytryną i bertramem.

Niejakie zainteresowanie wzbudził też we mnie dyptam, ale z nim lepiej uważać - jest gorzki!

Asafetyda
Chodzi za mną a ja ją uwielbiam (pierwsze dwa razy dostałam ją w prezencie, za trzecim - sama zamówiłam). Pachnie podsmażaną cebulką, jednak bardzo, bardzo delikatną w smaku (wraz z dodaniem do dania, łagodnieje). W krajowej nomenklaturze nie ma dobrej passy, nazywana "czarcim łajnem", "smrodliwcem", "zapaliczką cuchnącą" - rzeczywiście potrafi zdominować przyprawową półkę (należy ją trzymać w szczelnie zamkniętym słoiku), ja jednak nie odbieram jej zapachu jako podłego (zgniły czosnek? siarka? naprawdę?).

Jest szczególnie łagodna dla bakterii jelitowych i wątroby, bardzo skuteczna na wzdęcia, choć podobno pomocna również przy chorobach układu oddechowego: astmie, zapaleniu oskrzeli.

Widziałam ją jako żywicę, przywiezioną z Indii (w marcu i kwietniu tuż przed kwitnieniem obcina się łodygi przy korzeniu, wycieka z nich mleczna ciecz, która wysycha na żywicę). Praktyczniej jednak kupić w proszku (przesypaną mąką ryżową) i dodawać szczyptę, zwłaszcza do dań z fasoli.

Mniam!

22/09/2016

Pierwszy dzień jesieni

Nie uciekam od niej pociągiem - przeciwnie - lubię ją i witam z radością: domowym chlebem, dyniowym curry (KLIK po przepis) i dżemem z dzikiej róży (KLIK po przepis).


Podoba mi się pomysł Święta Środka Jesieni - zdejmuje odium z pierwszych i ostatnich dni. Zresztą, każdy dzień można uczynić świątecznym, prawda? Choćby odrobinkę.

20/09/2016

Ewa lubi lato i mocne brzmienia

Z Ewą można konie kraść, przetańczyć całą noc, podróżować, kawę pić. O Ewie będzie tu jeszcze kilka postów. Na pewno.


Lato u Ewy - z foto-archiwum (rok 2011!).

19/09/2016

Ciemne winogrona na koniec sycylijskiego klimatu

Upalny wrzesień minął, najwyższa więc pora brać się za winogrona, a że pełna obfitość w tym roku, zacieram ręce. Do tej pory robiłam winogronowy dżem (przepis ze zdjęciem - publikowany w Filarach Zdrowia i w Sklepie Hildegardy), w tym roku czas na sok. Tylko, żeby nie był tandetnie słodki!


A w Ogrodzie Botanicznym kwitną takie cuda, warto nacieszyć nimi oczy, bo lato gaśnie. Za chwile jednak pojawią się kolorowe liście i feria jesiennych barw. A ja to lubię.

13/09/2016

Budyń domowy: czekoladowy albo kasztanowy

Tak jak w przypadku kisieli - KLIK i galaretek - KLIK, mam dla Was dwie propozycje: domowy budyń czekoladowy (przepis w tekście na dole) lub jesienny - z mąki kasztanowej, przygotowany dla Przyjaciół Hildegardy (przepis ze zdjęciem, szczegóły tutaj - klik).


Wersję kasztanową podaję z kawą, aktualne do wyczerpania zapasów (zapraszam), a poniżej stuningowana klasyka.

Składniki: 2 szklanki mleka (można użyć roślinnego, ja lubię Vitariz), 1 łyżka masła (nadaje się również kokosowe), 1 łyżka kakao (najlepiej surowego), 1 łyżka nierafinowanego cukru trzcinowego (lub kokosowego), 2 łyżki mąki ziemniaczanej (lub ryżowej czy z tapioki), 2 żółtka.

Półtora szklanki mleka zagotowuję w rondelku z masłem, cukrem i kakao. Pozostałą część mleka (pół szklanki) miksuję w garnuszku z mąką i żółtkami, następnie wylewam do gotującego się mleka. Gotuję na małym ogniu, od ponownego zawrzenia jakąś minutę. Rozlewam do miseczek.

Jeśli zamiast kakao dodacie kilka kostek dobrej, gorzkiej czekolady, będzie jeszcze lepszy! Wszystkiego smacznego 🌰🍮🍷

12/09/2016

Domowa galaretka: z agarem lub żelatyną

Był domowy kisiel - KLIK, czas na galaretkę, przy czym w proszku jest tylko substancja żelująca, do wyboru: roślinny agar (przepis dla Sklepu Hildegardy, ten ze zdjęciem) albo zwykła żelatyna (przepis w tekście, na dole). Dlaczego akurat pomarańczowa? To była próba przemytu naturalnej witaminy C zawirusowanemu niejadkowi. Na sok kręci nosem, ale galaretki lubi:)


Przy czym możliwości żelujące agaru są dwa razy większe niż żelatyny (wystarczy 2g na 250ml płynu, w praktyce maksymalnie 2 płaskie łyżeczki na pół litra soku), inaczej też się go przygotowuje. Po pierwsze zawsze mieszamy go z zimnymi płynami (masami), a potem zagotowujemy do temperatury co najmniej 90 stopni (w praktyce aż płyn zacznie wrzeć). Galaretka z agarem gęstnieje stygnąc (gdy osiągnie temperaturę około 40 stopni), co oznacza, że potrawy z agarem nie rozpuszczają się w temperaturze pokojowej i nie musimy ich trzymać w lodówce. Co ciekawe agar ścina się również tam, gdzie żelatyna nie daje rady: z sokiem ananasowym i z kiwi. Kto jednak woli klasykę, podaję również przepis na żelatynie.

Składniki: 2 szklanki soku, 3 łyżeczki żelatyny.
Żelatynę rozpuszczam w niewielkiej ilości gorącej wody, studzę. Sok mieszam z tak przygotowaną żelatyną, wylewam do salaterek i zostawiam w lodówce do zastygnięcia.

PS. Sok można wycisnąć z pomarańczy albo innych owoców: malin, jeżyn, wiśni, jabłek... Zimą do pomarańczowej albo malinowej galaretki można dodać rozgrzewający galgant.

10/09/2016

Jakieś takie sycylijskie to babie lato

Owszem - iealne dla dojrzewających winogron i wyjątkowo okazyjne, by w naturalny sposób ususzyć nie tylko grzyby, ale jak ma przeżyć zapowiadany ciąg dalszy upałów taka jesienna baba jak ja?


Rozłożyłam już pigwowce w plastrach na papierze, żeby pachniały mi nieziemsko. Potem zmielę je w młynku do kawy na pył i będę dodawać po łyżeczce do herbaty a może do ciasta? Zrobię nawet owocowe arkusze - KLIK - i napiszę na nich podanie o piękną... ale jednak jesień. Bezchmurne 28 stopni od rana we wrześniu!? No nic, jutro będzie lepiej - klik, jak śpiewała Stasia Celińska.

05/09/2016

Kulinarne hity nadchodzącej jesieni

Odkryte latem - zatriumfują jesienią, gdy nasze zapotrzebowanie na zdrową energię i naturalną słodycz wzrośnie. Co będziemy jedli? Po pierwsze kisiele z kuzu - KLIK. Wystarczy świeży, naturalnie słodki sok albo kompot czy owocowa herbatka i zdrowa skrobia z rośliny Pueraria Lobata. Córkę najbardziej urzekł kisiel ananasowy, mnie jabłkowy, z kawałkami owoców.


Po drugie orkiszowe naleśniki z bananem i masłem migdałowym - KLIK. Zwinięte w kopertę i przesmażone na maśle kokosowym dają się jeść z ręki, więc można spakować je do szkoły/ do pracy na drugie śniadanie. No i smarowidło z pieczonych jabłek i masła - klikKLIK. Do chleba na zakwasie, do racuchów na zsiadłym mleku, wreszcie do wyjadania łyżką ze słoika. Zero cukru - sto procent słodyczy. Zróbcie sobie pyszną jesień! 🍁🍂🌂

03/09/2016

Jesienne widoki

Porządkuję zdjęcia i znalazłam kilka robionych o tej porze roku. Miłego oglądania.


Grzybobranie to gra strategiczna, bardzo wciągająca mojego męża rokrocznie. Znosi i prosi o ugotowanie a) sosu, b) zupy, c) bo lubi, dla mnie zostawiając kurki i dudy (lejowce dęte), bo te z kolei ja lubię. W słoiki pakuje sam, jak wiecie ja w tym domu zajmuję się mrożeniem;)

No to wracam do porządkowania zdjęć. A co u Was?

Sezon na dynie

Stadnie mieszkają na moim balkonie, bo lubię na nie patrzeć i je fotografować. Potem najchętniej kroję na kawałki (hokkaido można ze skórką) i piekę z odrobiną oleju i soli - KLIK. Nadwyżki zgniatam widelcem, by dodać do bułeczek - KLIK, pasty - KLIK, do klusek - KLIK albo do zupy - KLIK. Świetnie smakują z masłem czy mlekiem migdałowym - KLIK, albo z szałwią - KLIK.


Te twardsze i suchsze odmiany ścieram do korzennego ciasta - KLIK, czasem pół na pół z marchwią. I myślę o nich ciepło już od września.