31/08/2017

Zupa tajska

Inspirowana tom kha gai, mocno jednak udomowiona, bardzo lubiana przez wszystkich domowników (no może poza kotem;)).


Składniki: 1 litr pikantnego wywaru z warzyw (do klasycznego dodaję dodatkowo 2 plasterki świeżego kłącza galgantu/imbiru i 1 ostrą papryczkę), 20 dag filetów z piersi kurczaka (dzięki teściom wiejskiego), 30 dag pieczarek (zamiast można wcześniej namoczyć grzyby shitake albo mun), 400ml mleczka kokosowego (skład: miąższ orzecha kokosowego i woda), 2-3 łyżki soku z cytryny, 1 łyżeczka cukru trzcinowego, 1 łyżka sosu ostrygowego (lub rybnego), natka pietruszki do dekoracji (lub świeża kolendra).

Do ugotowanego, przecedzonego pikantnego wywaru dodaję piersi z kurczaka i pokrojone w słupki pieczarki. Gotuję na wolnym ogniu aż kurczak będzie miękki. Następnie dodaję mleczko kokosowe. Teraz cukrem, sokiem z cytryny, sosem ostrygowym/rybnym i ostrą papryką doprawiam do smaku tak, by zupa była jednocześnie kwaśna, słodkawa i pikantna. Czasem podczas gotowania dodaję odrobinę kurkumy (dla koloru). Podaję z makaronem ryżowym, posypuję pokrojoną w paski papryką (z gotowania) i natką.

28/08/2017

Żegnaj lato na rok

Zdjęcia makro (naturalne, bez zmian w postprodukcji) w tunelu u Ewy i na grządce u teściów. A gąsiennica to paź królowej, którego w wersji motylej zobaczymy jeszcze we wrześniu.


Tymczasem trzymajcie kciuki za nowe projekty w moim życiu. Chwila przerwy w blogowaniu, żebym mogła się do nich przygotować.

24/08/2017

Chillout i dżem z maliny moroszki

Korzystając z pięknego, późnoletniego światła uaktualniłam zdjęcia naszych stałych przepisów na gofry (klik) i na grzanki z chałki (klik). Za sprawą Joanny uświadamiam też sobie, jak bardzo zależy mi, by zdjęcia pokazywały to kim jestem i jak patrzę na świat. By niczego nie udawały i do nikogo się nie wdzięczyły. I takie właśnie są.


Robiłam też bułki na parze i jadłam je z dżemem z maliny moroszki (skandynawski przysmak ze świeżo otwartej u nas Ikei). Tu przypomnę, że moroszka zawiera diosgeninę - prekursor progesteronu - który znajduje zastosowanie w leczeniu reumatyzmu i artretyzmu. Smakuje morelowo, choć pestki ma typowo malinowe. Z rodzimych owoców podobne właściwości ma pigwowiec.

20/08/2017

Zupa kolagenowa

Co bardziej wrażliwych uprasza się o nie czytanie. Zupa gotowana jest bowiem na cielęcych kościach ze szpikiem. Potrzebna każdemu kto pracuje nad tworzeniem tkanki przyrannej po złamaniu, kto ma zniszczoną urazem czy wiekiem chrząstkę, kości, krążki międzykręgowe. Dla osób o słabej tkance łącznej. Jednym słowem jest to jedzenie na leczenie.


Najważniejsza zasada: zupę kolagenową gotujemy długo, nawet bardzo długo - obróbka termiczna powoduje uwalnianie się składników odżywczych, poza tym, aby wydobyć szpik z kości, należy je przeciąć na pół (nóżki pociąć na plastry). Kto zdecydował się na drobiową zupę kolagenową niech nie odrzuca kurzych łapek! I jeszcze - by organizm przyswoił kolagen, potrzebny jest dodatek witaminy C - koniecznie posypmy więc zupę natką pietruszki, a jeśli dodamy na początku gotowania wywaru łyżkę octu (cytryny), skutek będzie jeszcze lepszy.

Składniki: 2kg kości szpikowych (najlepiej cielęcych, przepołowionych), dodatkowo można 1kg pociętych nóżek, chrząstek, 6 lirów wody, 4 ziarna pieprzu, 4 ziarna ziela angielskiego, 1-2 ziarna jałowca, 3 liście laurowe, 2-3 pietruszki, 2 marchewki, 1/4 selera, podpieczona nad ogniem cebula, mały pęczek kopru, 1 łyżka soku z cytryny (albo jasnego octu winnego lub jabłkowego bez disiarczanu sodu - E223), świeża natka pietruszki lub szczypiorek do posypania.

Mięso i kości myjemy, zalewamy wodą, dodajemy przyprawy i ocet/cytrynę. Gotujemy co najmniej 3 godziny (lepiej dłużej, nawet 6-8) na bardzo wolnym ogniu z lekko uchyloną przykrywką. Pod koniec dodajemy warzywa i gotujemy aż zmiękną. Po ugotowaniu przecedzamy.

Schłodzony (będzie miał konsystencję galarety) możemy porcjować i mrozić. Potem dodamy go do zupy. Możemy też pić codziennie filiżankę wywaru. Pyszna z orkiszowymi podpłomykami. (Podpłomyki to upieczone placki z ciasta na makaron).

Ku pamięci: inspirowałam się tekstem z książki Julity Bator "Młodziej, piękniej, zdrowiej", jednak już św. Hildegarda zalecała spożywanie zup kolagenowych z nóżek cielęcych lub wołowych z dodatkiem przypraw i ziół: hyzopu, bertramu, macierzanki, lubczyku, mięty nadwodnej, szczypty gałki muszkatołowej, galgantu. Jeśli więc uda Wam się zdobyć prawdziwą kurę zagrodową czy inne mięso z hodowli właściwej dla danego gatunku, ugotujcie porządny rosół. Dla leniuszków mam też dobre wieści - można kupić gotową zupę kolagenową (klik).

Inny przepis z serii leczenie na jedzenie? Jajko przeciw biegunce - KLIK

11/08/2017

Puder grzybowy

Jestem przekonana, że tradycyjna polska kuchnia grzybami, gryką, fasolą i żytem stoi (oczywiście, jeśli nie zrobimy jej PRLowskiej nakładki, gdzie schabowy i mizeria - wiadomo). Po lekturze "Jakoś to będzie - o szczęściu po polsku" i trochę z przekory - wiedząc, że nasi zachodni sąsiedzi do grzybofilów nie należą - chełpię się słoikami suszonych prawdziwków.


Przyznaję - ja się nie znam (do lasu jeżdżę spacerować), ale Zapracowany tak. On uwielbia tę grę strategiczną, a mnie chętnie zabiera, bo marna ze mnie konkurencja. Ja się przydaję dopiero na dalszym etapie. Sposób suszenia jak poniżej okazał się dobry jedynie do zdjęć, kończyliśmy na starym grillu z podwójnymi kratkami.


Upałów nie znoszę, ale jedno muszę im przyznać - pięknie suszą grzyby. Odkąd mam ekspres, młynek nie służy już do mielenia kawy, tylko grzybów. Są wtedy lżej strawne i łatwiej mieszą się na półce. Taki kondensat do sosów i zup. Z uwagi na potężne wyjałowienie gleb, pełen bardzo cennych mikroelementów! (ps. w młynku "do kawy" mielę też płatki, ziarna, orzechy)



Oczywiście słotną pogodą grzyby radzę mrozić albo zamykać w słoiki. No to co, mogłoby już popadać? 😆🍄

09/08/2017

Budynie zbożowe

Lubię kasze instant Nomina. Okazało się, że prócz jaglanej mają jeszcze gryczaną i ryżową (orkiszową, owsianą, z ziaren sorgo). Robię z nich ciasteczka (klik) i budynie (bo z uwagi na konsystencję trudno nazwać je "owsiankami", "jaglankami", czy o zgrozo "ryżankami"?).


Dziś połączyłam dwa śniadaniowe hity tego lata: budyń zbożowy (klik po przepis) z czekopastą z banana i awokado (klik po przepis). Świetnie pasują do niego prażone pistacje. Słoik można zakręcić i zabrać ze sobą. No palce lizać! (chociaż nie od rzeczy byłoby spakować również łyżeczkę).

PS. Nie jest to post sponsorowany. Kaszki kupiłam za swoje i nie czerpię żadnych korzyści, poza przyjemnością jedzenia. A Nominal to firma czeska (swoją drogą - piękne opakowania, prawda?).


08/08/2017

Wypady w miasto

Oboje lubimy szukać ciekawych miejsc do robienia zdjęć. Jednak on robi je telefonem - ja lustrzanką. Gdzie ja wyciągam tradycyjną mapę i pytam ludzi - on ma odpowiednią aplikację, żeby się nie zgubić.


On woli instagrama, ja - bloga (mój instagram to zaledwie eksperyment). Zna słowa, których nie rozumiem. Niektórych znaczenia zapominam i pytam znowu. A potem znowu zapominam.

07/08/2017

Łąkowe kwiaciarnie

O ile na wiosnę w łąkowych marketach szukam młodych pokrzyw czy kurdybanku (tasznika, listków babki, mlecza, jasnoty...), o tyle w sierpniu i wrześniu idę tam jak do kwiaciarni.


Uwielbiam kompozycje z nawłoci, wrotyczu i ostu (podagrycznika, krwawanika, biedrzeńca a nawet kiści nie do końca dojrzałych owoców dzikiego bzu czy liści chrzanu). Nawłoć, zwana polską mimozą, to moje firmowe zielsko. Piłam z niego herbatkę, jadłam mimozowy miodek (o zastosowaniu nawłoci pięknie pisze Klaudyna Hebda - klik), ale najbardziej kocham ustawiać ją w wazonach na balkonie 🌾🌿 A Wy?

03/08/2017

Makaron z cukinii z sosem pomidorowym

Teściowie musieli sprzedać krowę, tych kilka kubków zamrożonego mleka i trochę prawdziwego sera to ostatni przyczółek naturalnego nabiału. Są jeszcze wiejskie jaja i biegający drób. Marta Dymek ma jednak rację - wegetarianizm (weganizm) stanie się w końcu naszą koniecznością. Dziś warzywne tagliatelle.

(i bohaterka drugiego planu;))
(żywa natura)
(leśne mięsko)

Składniki: 2 średniej wielkości cukinie (fajnie jeśli są różnej odmiany: zielona i żółta), 3 dojrzałe pomidory, 1 cebula, 2 ząbki czosnku, 3 łyżki masła klarowanego do smażenia, przyprawy (sól, pieprz, papryka, świeże zioła).

Pomidory przelewam wrzątkiem i ściągam z nich skórę, kroję na kawałki. Cebulę szatkuję i przesmażam na maśle klarowanym (na dużej patelni), dodaję pomidory, przyprawy i smażę aż się rozlecą. Pod koniec dodaję przeciśnięty przez praskę czosnek i świeże zioła.

Cukinię kroję w plastry szczelinowym nożem, a te w odpowiedniej szerokości paski. Jeśli jest młoda i z dobrego źródła, zostawiam skórki. Tak przygotowany "makaron" wrzucamy do osolonego wrzątku na 1-2 minuty (fragmenty ze skórką radzę minutę wcześniej). Przelewam na sicie zimną wodą, dodaję do pomidorów. Wygląda bosko, aż chce się jeść.

(i prosto z patelni)

PS. Na wstążki można pociąć również szparagi, marchew albo pietruszkę.

02/08/2017

Stan gorącego lata

Na instagramie, gdzie Was serdecznie zapraszam, gromadzę moje ulubione zdjęcia - KLIK. Najlepsze kolaże mogę jednak robić tutaj :-)


Tymczasem kuchnia z babskiej na powrót stała się rodzinna a fala afrykańskich upałów sprawiła, że poważam jedynie poranki. W pozostałą część dnia trudno mi gotować, fotografować, a nawet zebrać myśli. W takie dni zwykłam brać urlop od życia;) Czytam więc "Jakoś to będzie" - o szczęściu po polsku.