Uprzedzę żarty - konopie siewne (Cannabis sativa) nie zawierają substancji psychoaktywnych i nie dostarczą wam tak zwanego haju. Za to leków naturalnego pochodzenia, tkanin, biodegrodowalnego plastiku, żywności czy olejów napędowych - tak.
Mają doskonałe proporcje kwasów omega i paletę aminokwasów (również egzogennych, czyli takich które trzeba dostarczyć z zewnątrz), do tego łatwo przyswajane białko oraz witaminę E (i mniej niż 0,2% THC, jakby kto się obawiał). Na naszych ziemiach w formie dzikiej od epoki brązu, a może i wcześniej. Drzewiej bardzo były popularne.
Długo szukałam oleju, który będzie stał w mojej szafce zawsze i smakował do wszystkiego. No i znalazłam. Mąka i ziarna konopne są nieco rustrykalne, ale smak oleju jest zaskakująco łagodny (a ten moim zdaniem nie powinien zdominować potrawy).
Surówki z kapusty Oli Herkules ("Mamuszka" s. 90 - klik) i sałatki z fasoli Sabriny Ghayour ("Persiana", s. 163) smakują z nim bosko. Tę drugą na pewno zamieszczę na blogu jak tylko pojawi się świeża fasola, bo będę ją pewnie wtedy jadła na okrągło. Olej konopny pasuje nawet do budyniu gryczanego! (klik)