30/03/2018

Wielkanoc w kolorze łupin cebuli

O tej porze roku dobrze jest przebrać w piwnicy cebule: zgniłe wyrzucić, kiełkujące posadzić, łupiny zanurzyć w wodzie, by ugotować w nich pisanki.



Lubię naturalne kolory i nieoczywiste połączenia. Słoneczny żółty i brązy? - natura zna takie przypadki 😆




Ożywajcie i odżywiajcie się na Święta 💛

28/03/2018

Jak smakuje kiszona dynia?

Czekanie nie jest moją mocną stroną, dlatego ukisiłam ostatnią dynię jeszcze w tym sezonie. Jedną z ząbkiem czosnku a drugą z pomarańczami i cynamonem.

(wiosna? no nie wiem..)

Do wyparzonego słoika wrzucam przyprawy: ziele angielskie, liście laurowe, pieprz - dokładna ilość nie ma znaczenia, inne  - cynamon, goździki, anyż, galgant - w zależności od fantazji, dorzucam obraną i pokrojoną dynię (na zdjęciu piżmowa), ewentualnie ząbek czosnku, cytrusy, inne warzywa. Zalewam wszystko przegotowaną, przestudzoną lekko posoloną wodą (maksymalnie 1 łyżkę na litr wody). Można też wodę leciutko zakwasić jasnym octem winnym (maksymalnie 1 łyżkę na litr wody), co skraca czas oczekiwania.

Jak długo kisić dynię? Jak smakuje kiszona? Lepiej niż ta w occie? Po 3-4 dniach można zacząć próbować, choć pełny proces kiszenia to raczej 6-7 dni, dużo zależy od temperatury pomieszczenia. Moja stoi pod kuchennym blatem, przy kaloryferze. W pełni ukiśniętą przenoszę do lodówki i tam może stać naprawdę długo.

Smak? Nadal faworytem wśród niestandardowych kiszonek jest dla mnie marchew (klik) i woda spod kiszenia rzodkiewek - ze względu na kolor (klik). Dynia jednak nieomal dorównuje marchwi: zachowuje swoją chrupkość i  szczególnie dobrze jej w korzennym towarzystwie. Ta z pomarańczami potrzebowała więcej czasu, żeby ukisnąć, ale warto było czekać. W przyszłym sezonie wezmę pod nóż hokkaido. Acha - wodę spod kiszenia dyni koniecznie dodajcie do drobiowego gulaszu. Ale smaki!


27/03/2018

Wielkanocne minimum

Jeśli twoje życie związane jest z internetem, to uznaj, że tak jest. Ale zanim zrobisz jakiś ruch w sieci, daj sobie kilka sekund na spokojne uświadomienie: po co to robię? (Piotr Sikora i temat "Tygodnika Powszechnego" z 25 marca 2018, polecam).



W tym roku Wielkanoc minimalistycznie: zawodowo temat ogarnęłam (klik), a rodzinne spotkanie w naszym domu zaplanowane mamy na po świętach. Będę jadła z cudzych rąk.

Życzę Wam/Nam radości z odradzających się marzeń i więzi, wewnętrznych poruszeń, spokoju ducha i obecności. Wędrujcie z wiosną do lata i jeszcze dalej. 

Ku czemu teraz właśnie, pośród linków, rzeczy i ludzi zwraca się twoje serce? Łódka nie topi się z powodu wody, która jest na zewnątrz, tylko tej, która wlewa się do środka. Dbaj o stan łódki.

23/03/2018

A Ty jaką siłę ukrywasz?

Zawsze uważałam, że jestem jak trawa na wietrze. Nie chorągiewka tylko trawa właśnie, co to ją nawet lekki podmuch potrafi przygiąć do ziemi. Zresztą, ciągle przygina.



Spojrzałam dziś na samosiejkę na dachu u sąsiadów - to już jej kolejny sezon - i dostrzegłam w trawie ogromną siłę. To dlatego postanowiłam korzystać ze swojej.

Wielkanoc u szefowej z Bingen

W pracy nowa grafika, dzięki której zdjęcia zyskały sznyt, nie uważacie? Tutaj możecie znaleźć podsumowanie mojego wielkanocnego dorobku - klik. Będzie mi niezwykle miło, jeśli zechcecie udostępniać na fb zdjęcia z przepisami, tutaj się pojawiają - klik. W kwietniu znowu osiem nowych 👍🍴🍀 ale kompletnie jeszcze nie wiem jakich.


Z ciekawostek stuningowałam PRL-owskie szyszki z dmuchanego ryżu. Te są bez cukru i wegańskie, za to z daktylami i preparowanymi ziarnami orkiszu - klik. Wyglądają identycznie, ale są zdrowsze.


Rodzina mi jednak nie daruje i u nas będzie klasyka (klik), choć przemyt orkiszu w miejsce ryżu powinien się udać (tu kupicie - klik). 

Miał być jeszcze mazurek migdałowy dla osób na diecie bezglutenowej, ale porażką okazała się karmelizacja cukru w moim wykonaniu i nie wyszedł. Cóż, takie rzeczy też się zdarzają, oby tylko od święta 😉

22/03/2018

Boska książka Malki Kafki

Przede mną leży "God Food" Malki Kafki - książka genialna.


Na pierwszej otworzonej przed mnie stronie "Dymitrowi. Kocham Cię, gdziekolwiek teraz jesteś". Zamurowało mnie, a potem słowa, po których już wiedziałam, że to jest ta, na którą czekałam. Książka według mnie boska nie ze względu na przepisy, ale z powodu inspiracji do szukania własnych. Mieszanek przyprawowych, ścieżek, potraw, które "zniszczyły (albo zrobiły) nam dzieciństwo", wyzwań, dań które są specjalnością domu czy wizytówką osoby. Na wszystkim co robimy odciskamy bowiem własne "made by me".

Do tej pory najpiękniejsze książki kucharskie kojarzyły mi się z powrotem do korzeni jak "Mamuszka" Oli Herkules, "Persiana" Sabriny Ghayour czy "Retro kuchnia" Ani Włodarczyk. "God Food" Malki Kafki daje mi odwagę pójścia dalej - weź to, co jest dla Ciebie dobre i szukaj własnych dróg. Osobista deklaracja Autorki w rozdziale O czym jest God Food? zrobiła na mnie ogromne wrażenie. "Lepiej nie być lubianym za to, kim się jest, niż być uwielbianym za to kim się nie jest" Andre Gide (każdy przepis opatrzony jest mottem, zwykle niesamowitym). No i ta przepiękna okładka. Wspaniały prezent na nadchodzącą wiosnę - od siebie dla siebie.

Kot usnął mi na kolanach aż ścierpły mi nogi. Wstaję.

21/03/2018

Moje przygody z zero waste

Wstałam rano i smażę naleśniki. Z wczoraj zostało mi kacze udko z gotowania zupy, myślę - zmielę, przesmażę z jajkiem i pieczarkami - zrobię krokiety. Zaglądam do lodówki - zjedzone.


Hm, teraz muszę w takim razie zrecyklingować naleśniki. Patrzę wieczór - zjedzone.


Wniosek: zamiast gotować z resztek coś czego i tak nie zjedzą, lepiej zostawić resztki. I postraszyć światem z lodówki 😉😂😃

Taki żarcik (choć autentyczny!). Książka "Gotuję, nie marnuję. Kuchnia ZERO WASTE po polsku" Sylwii Majcher całkiem, całkiem, ale moją uwagę przykuła dużo lepsza pozycja kulinarna, o czym niebawem.

Pasta z fasoli

Wiosna wchodzi klinem w zimowy krajobraz powoli i przenikająco, za nic mając nasze ustalenia co do dat jej nadejścia. Za oknem śnieg, na stole kolejna pasta z fasoli. 


Najtańsze źródło białka i ogrom możliwości: fasola czarna, czerwona, biała, zielona, nakrapiana. Lubię ją porządnie ugotować i zmiksować na pastę. Na kanapkach z ogórkiem lub marchwią kiszoną smakuje wybornie. Do gotowania zawsze dodaję listek laurowy, ziele angielskie i koper włoski (przeciwdziała wzdęciom). Solę pod koniec gotowania, zostawiam w wodzie żeby nie obeschła, odcedzam tuż przed użyciem.

Zielona jest z fasolki mung z wodorostami kelp, które dostałam w prezencie (dziękuję, Aniu) i świeżą bazylią. Natomiast czarna fasola świetnie smakuje z wędzoną papryką, zmielonym kminkiem i dyniowymi dodatkami, sól i pieprz do smaku (ten sam zestaw proponuję do białego Pięknego Jasia). 

Fasola wysusza, więc jest dobra dla typów dobrze nawilżonych (uwaga - jedzenie na leczenie dla zakatarzonych, z mokrym kaszlem, chorymi zatokami, nadwagą, cukrzycą), ja - typ wysuszony, słaby i niedoborowy - muszę dodać do niej dużo oleju, np. z dyniowych pestek.

18/03/2018

Budyń gryczany

Zagotowuję mleko z trzema kostkami gorzkiej czekolady i szczyptą trzcinowego cukru, mieszam. Jak lekko zaczyna wrzeć wsypuję kaszę gryczaną instant*, tyle ile potrzeba do właściwej konsystencji. Energicznie mieszam, żeby nie powstały grudki, zestawiam z ognia. 

(wygląda jak deser, ale to nasze babskie śniadanie do kawy)
(na naszej wierzbie samosiejce pojawiły się już bazie)
(trawa na dachu robi co może, by przetrwać do wiosny)

Gruszkę i banana obieram i kroję, migdały siekam. Wykładam do miseczki kaszę, dekoruję owocami, orzechami, kruszonym ziarnem kakao. Sobie polewam olejem konopnym. Wygląda i smakuje jak deser, ale to nasze babskie śniadanie do kawy.

* lubię kaszki czeskiego Nominalu, ale można też użyć zmielonych na grubo płatków z gryki.

17/03/2018

Podsumowanie pracy w marcu

Najpierw było bardzo aromatycznie, pachniało kurkumą, kuminem i kozieradką... klik. Potem pojawiły się dwa przepisy dla osób na diecie bezglutenowej: placuszki z mąki kasztanowej i dyni (klik) oraz kaszka amarantusowa (klik). Piekliśmy warzywa (klik) i klarowaliśmy masło (klik), były dania postne: zestaw obiadowy (klik) i pasta z fasoli (klik), a wiosnę powitamy sałatką - klik.


Prawdziwym wyzwaniem była organizacja maja w marcu dla "Tak Rodzinie". W roli chwastów wystąpiła bazylia i rukiew wodna, w roli cukru fiołkowego różany a rzodkiewki kisiłam poza sezonem. A i tak hitem będzie pewnie stary poczciwy pleśniak ;-)

PS. O przepisach na Wielkanoc wspomnę w osobnym poście, tym bardziej, że idą zmiany i pojawi się nowa grafika.

14/03/2018

W sprawie kowalstwa własnego losu

Na początku drogi dostajemy swoje karty i tymi kartami musimy grać. Najlepiej jak potrafimy. Ktoś inny może mieć lepsze karty, ale to nie powinno osłabiać naszego starania. I jeszcze dobrze byłoby, gdyby z tej rozgrywanej partii płynęła jakaś radość (Maja Komorowska dla Urody Życia, w marcu).


Hm, mam coraz więcej wiosennych kart w zestawie:-) 


11/03/2018

Marcowa jarzynka

Odkryłam, że bardzo lubię aromatyczny zestaw kuminu, kurkumy, kozieradki i kolendry (4K😉). Dodaję go do placuszków: takich - klik lub tych autorstwa Sabriny Chaymour z "Sirocco" (s. 20). W marcu do mojej ukochanej jarzynki albo pieczonych warzyw korzeniowych (klik).



Jarzynkę robię ścierając na tarce o grubych oczkach i w zlewie, żeby nie ubabrać kuchni: marchew, pietruszkę, seler, batat, dynię (wszystkie lub do wyboru wedle uznania). Cebulę drobno kroję i szklę w dużej ilości masła klarowanego (jak dobrze samemu sklarować masło - klik). Dodaję przyprawy i starte warzywa. Wszystko chwilę przesmażam, podlewam wodą z sosem sojowym lub rosołem (dziś akurat mam), przykrywam i trzymam na małym ogniu aż wszystko zmięknie.

Zjadam z kaszą quinoa, owsianą lub z ryżem. Świetnie pasują do niej prażone ziarna słonecznika, można też dodać konopie siewne lub inne dobro. Dziś był zestaw z batatem w roli głównej, resztką czerwonego ryżu i ciecierzycą, dużą ilością papryki w proszku, szczyptą kozieradki i pieprzem młotkowanym z kolendrą.



PS. Co roku na przednówku mam nieodpartą potrzebę, by gotować plemiennie, taki atawizm.

09/03/2018

#portretdrzewa

W którekolwiek okno nie spojrzę (a trochę ich mam) widzę jakieś drzewo: kasztany, brzozy, modrzewia, czereśnie, wiśnie, sosny, cisa, jodłę, mirabelkę, jabłonkę, w oddali kaliny. A mieszkam w mieście.



Dobrze się czuję w ich towarzystwie. Są spokojne, niektóre monumentalne, urodzajne, stare, chorujące. Zmieniają się wraz z porami roku.

Modrzew miał brata-bliźniaka na rogu ulicy, ale go wycięto bo przeszkadzał podczas przebudowy jezdni. Ten rośnie bezpiecznie na naszej posesji, zaglądając gałęziami w północno-wschodnie okna przy schodach. Jesienią zrzuca igły, wcześniej wybarwiając je na żółto (tak, wiem - utrapienie, ale nie zamieniłabym). Wiosną zielenieje i brudzi żywicą, latem daje cień i chłód. Wraz ze świerkową siostrą, której gałęzie mogę dotknąć z balkonu, to dwa najbliższe mi drzewa (dosłownie).

Na ig (wejście w pasku obok) znajdziecie stale rozrastającą się galerię zdjęć oznaczoną #portretdrzewa. Zapraszam do oglądania.

05/03/2018

Ciasto "pleśniak"

Dostałam dwa słoiki prawdziwych powideł z czarnej porzeczki od teściowej. Z jednego zrobiłam pleśniaka do pracy, a drugi zatrzymałam specjalnie na Wielkanoc. To ciasto lubią wszyscy domownicy (no może poza kotem). Na zdjęciu posypane cukrem różanym, z czekoladą będzie jeszcze lepsze.



Składniki: 4 jajka od kurek wolnych (białka i żółtka oddzielnie), 500g jasnej mąki orkiszowej, 250g masła, 1/2 szklanki cukru pudru do ciasta plus 2 łyżki do piany z białek, 2 czubate łyżki proszku do pieczenia z kamieniem winnym, 2 łyżki śmietany, 1 łyżeczka cynamonu, słoik powideł z czarnych porzeczek, gorzka czekolada do dekoracji.

Białka oddzielam od żółtek. W dużej misce łączę ze sobą mąkę, cukier, proszek do pieczenia, cynamon, starte na tarce masło, 2 żółtka (pozostałe nie będą potrzebne, ale można z nich zrobić jajecznicę z kuminem) i śmietanę. Wszystko razem mieszam i zagniatam ciasto. 
Formuję go w wałek i chowam do zamrażalnika, żeby stężało (na około pół godziny, w lodówce na godzinę).
Rozgrzewam piekarnik. Formę smaruję masłem, na tarce ścieram do niej połowę ciasta, równomiernie rozkładam. Na wierzch rozsmarowuję powidła. Następnie znów ścieram ciasto, aby pokryło powidła. Piekę 40 minut w 170 stopniach.
Z białek ubijam sztywną pianę, pod koniec dodając cukier (2 łyżki). Podpieczone ciasto wyjmuję z piekarnika, wykładam ubitą pianę i równomiernie rozsmarowuję. Piekę jeszcze 20 minut w 170 stopniach. 
Czekoladę rozpuszczam w kąpieli wodnej i dekoruję nią ciasto, niedbale robiąc łyżką esy-floresy.


PS. Jeśli do ciasta nie dodacie cukru a do białek wsypiecie 3 czubate łyżki - też wyjdzie smacznie :-)


03/03/2018

Bezglutenki - placuszki

Podaję przepis - bazę. Robiłam je już z mąką konopną i bananem, z mąką kasztanową i musem dyniowym (ten skład poleca szefowa z Bingen - klik) oraz z mąką migdałową a nawet kokosową. 


Osobiście najbardziej lubię wersję z bananem i kakao, rodzaj mąki ma dla mnie znaczenie drugorzędne, choć konopna jest w smaku najbardziej... hm, hm... siermiężna?;) Dzieciom polecałabym ryżową lub kasztanową.

Składniki: mąka bezglutenowa (ćwierć - pół szklanki), banan lub pieczona dynia (zgniecione, około pół-szklankę, używam połowy dużego dobrze dojrzałego banana), 1 duże jajko od kurki wolnej, szczyptę soli, kakao dobrej jakości lub przyprawy korzenne do smaku (do dyni pasuje również skórka starta pomarańczowa), masło klarowane do smażenia.

Jajko wbijam do miski, rozkłócam widelcem, dodaję mąkę (kakao/przyprawy), mieszam, dodaję zgniecionego banana lub zgniecioną pieczoną dynię, mieszam. Na rozgrzaną patelnię kładę łyżką, smażę z obu stron na złoto. Osączam na papierowym ręczniku.

Ostatnio słyszałam, że krostki pojawiające się w okolicach żuchwy od płatków uszu w dół świadczą o problemach z nietolerancją (zbyt dużą ilością?) glutenu w diecie. Kasiu, Kingo, Madziu - to przepis dla Was, koniecznie spróbujcie z mąką kasztanową (do kupienia np. tu). Zapraszam też po przepis na śniadanie z amarantusem - klik.

02/03/2018

Pochwała codzienności

Tym razem domowo, choć pewne analogie do zdjęć z niedzieli u teściów dałoby się znaleźć😉


W każdym wyborze jest coś niewybranego, a w każdej miłości coś niekochanego / Drzewa rosną spokojnie i umierają stojąc a my ciągle "wariujemy" (na zdjęciach zupa "pulpetowa", jeden z kasztanów spod domu z siostrą brzozą w tle i nasz kot, a cytaty stąd).