21/03/2018

Moje przygody z zero waste

Wstałam rano i smażę naleśniki. Z wczoraj zostało mi kacze udko z gotowania zupy, myślę - zmielę, przesmażę z jajkiem i pieczarkami - zrobię krokiety. Zaglądam do lodówki - zjedzone.


Hm, teraz muszę w takim razie zrecyklingować naleśniki. Patrzę wieczór - zjedzone.


Wniosek: zamiast gotować z resztek coś czego i tak nie zjedzą, lepiej zostawić resztki. I postraszyć światem z lodówki 😉😂😃

Taki żarcik (choć autentyczny!). Książka "Gotuję, nie marnuję. Kuchnia ZERO WASTE po polsku" Sylwii Majcher całkiem, całkiem, ale moją uwagę przykuła dużo lepsza pozycja kulinarna, o czym niebawem.

4 komentarze:

  1. Zdarza się w każdej lodówce:):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedaleko mam sklep, do którego chodzę z pojemnikami i na wagę mogę kupić wszelkie soczewice, sezam, orzechy, mąki, ryż, sól, kakao, rodzynki, przyprawy etc. Pewnie, gdybym musiała jechać przez pół miasta, to bym tego nie robiła, ale skoro mam blisko, to korzystam (zawsze to kilkanaście woreczków mniej). Dobrze więc, że są takie miejsca i oby jak najwięcej. Kupuję przemyślane ilości i wykorzystuję to, co zostaje (jak to sprzyja kreatywności w kuchni!), bo nie wyrzucamy jedzenia. Szanujemy wodę, jednak nie wyznaczamy dziennego limitu zużycia na osobę. Ale kruszonka ze skórek bananów?? Już pomijając, że to jedyny owoc, którego nie lubię, to i tak przesada. No rozumiem wykorzystać wodę z prania do WC, ale kąpiel kilku osób w jednej wodzie?? Brrr. Robić, co można, ale nie przedobrzać. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasy się zmieniły to i oszczędzanie inne. Poza tym każdy z nas ma inne uwarunkowania, trzeba żyć uważnie. Fajnie taki sklep na pojemniki ☺

      Usuń

Dziękuję