26/03/2016

Wielkanoc 2016

Życzę zdrowia, miłości i radości, otwartego i ufnego patrzenia w przyszłość. Niech nam się zazieleni: w oczach, w sercach, w czynach:)


22/03/2016

Raz, raz... - próba świąt

Propozycje AD 2016:
- pobłogosławione bułeczki - KLIK (dla przyjaciół)
- owsiany lub orkiszowy żurek - KLIK (dla radia)
- daktylowe jajeczka - KLIK (dla potomnych)
Inna sprawa, że w internecie jest już chyba wszystko, trudno więc kogokolwiek czymkolwiek zaskoczyć.



Blogerzy kulinarni przeżywają święta dwukrotnie - najpierw na potrzeby czytelników, a potem domowników:) W tym roku córce wróciła alergia, więc konserwanty, kakao/orzechy, nabiał są na cenzurowanym. Jak tylko opanuję gorączkę, postaram się jakoś twórczo wykorzystać przygotowany właśnie puder z malwy i kokosowe mleko w proszku:)

18/03/2016

Pack choi i tofu

Nachodzi mnie czasem ochota na kulinarny eksperyment, zwłaszcza jak znajdę takie cudo jak... chińska kapusta:)


Składniki: 4 sztuki kapusty pack choi, 3 kostki naturalnego twardego tofu, 3-4 łyżki oleju do smażenia, na sos: 2-3 ząbki czosnku, 6-7 łyżek sosu sojowego, 2-3 łyżki wody, 1 łyżeczka cukru trzcinowego, 1/4 łyżki mąki ziemniaczanej, 1 łyżeczka oleju (najlepiej sezamowego, ale migdałowy czy z orzechów włoskich też jest ok), do posypania kilka łyżeczek prażonego sezamu (albo prażonych orzeszków ziemnych).

Pack choi myję, kroję wzdłuż na pół, płuczę i gotuję na parze 4 minuty. Tofu osączam na ręczniku papierowym a potem delikatnie kroję w 1,5cm kostkę. Na patelni z nieprzywierającym dnem rozgrzewam olej i wkładam tofu. Smażę do zrumienienia (ok. 2 minuty), delikatnie przewracam na drugą stronę i dalej smażę do zrumienienia. Pod koniec smażenia tofu dodaję do niego zgnieciony czosnek, po minucie wlewam wymieszany w miseczce sos. Chwilkę podgotowuję aż sos odrobinę zgęstnieje. Sos i tofu wykładam na pal choi i posypuje sezamem - wychodzą cztery porządne porcje. Nawet dzieci skosztowały i orzekły, że kapusta przypomina w smaku brokuła a tofu mięso - i wszystko jasne.

16/03/2016

Daktylowe jajeczka

Odkryłam ostatnio daktyle i daktylowy krem. Jest zdrowy, łatwy w przygotowaniu i doskonale zaspokaja głód na coś słodkiego (zdradzałam go jedynie z czekoladą).


Paczkę suszonych daktyli bez pestek (można też dorzucić żurawinę albo morele), zalewamy wodą i albo odstawiamy na noc do namoknięcia (wtedy mamy wersję raw) albo gotujemy pięć minut w wodzie aż zmiękną (ta wersja jest szybsza i lżej strawna). Daktyle odcedzamy (wody z gotowania nie wylewamy) i miksujemy blenderem na gładko. Jeśli chcemy uzyskać smarowidło daktylowe do świątecznych mazurków, dodajemy podczas blendowania trochę wody z gotowania (albo roślinnego "mleka"). Wtedy konsystencja będzie łatwa do smarowania. Jeśli jednak planujemy zrobić daktylowe kuleczki, albo - z okazji Świąt - jajeczka, niech masa pozostanie gęsta.



Teraz potrzebne nam będą orzechy: włoskie, słodkie migdały, nerkowce... - kroimy je na drobno i mieszamy z daktylami - powstaje gęsta pulpa, z której formujemy małe kulki obtaczając je (do wyboru) w: cynamonie, wiórkach kokosowych, surowym maku, kakao. Z kulek łatwo zrobić jajeczka, wystarczy je trochę spłaszczyć i zaokrąglić na końcach, można zaprosić do roboty dzieci:)

PS. Godne następczynie PRL-owskich szyszek z dmuchanego ryżu. Te są oczywiście new, raw, fit, bio, eko, gluten free:)))


15/03/2016

Kilka sposobów na pisanki (Wielkanoc 2015)

W zeszłym roku malowaliśmy jaja kurkumą, ale jednogłośnie stwierdziliśmy, że nie ma to jak stara dobra metoda gotowania ich w cebulowych łupinach i rysowania im potem wzorków pisakiem z korektorem w płynie. Nawet dziecko to potrafi, a efekt jest naprawdę dobry (patrz ostatnie zdjęcie).


Można też zagnieść ciasto jak na pierniczki (klik po przepis), powycinać jajka (baranki, kurczaczki) i ozdobić je wielkanocnie. Smakują o każdej porze roku (a jak komuś została z zimowych świąt choinka na balkonie to nawet może zawiesić;)).


Córka czasem bierze w rękę farby akrylowe i robi jajkom kwiatuszki albo wtyka szpilki z materiałem w styropianowe "wydmuszki". Jeszcze większym szaleńcom polecam eksperymentowanie z naturalnymi barwnikami, z których najbardziej spektakularne efekty daje modra kapusta, zdaje się że w połączeniu z kurkumą właśnie (szaleliśmy tak w 2013), ale nie pamiętam już szczegółów techniki: na ciepło/na zimno, na pół godziny/na noc - wszystko to bowiem ma znaczenie.


Dzieckiem będąc malowałam pisanki metalową "tutką" zrobioną z końcówki sznurowadła zatkniętą na patyczku, maczało się ją w pszczelim wosku, a potem wywoskowane jaja wrzucało do farbki (tam, gdzie był wosk - nie kolorowały się). Mozolnie wydrapywałam też pisankom wzorki żyletką, igłą albo cyrklem, a dziś jestem skłonna zachwycić się najprostszą wersją - przepiórczą, naturalnie ozdobną;)


10/03/2016

Pozimie, przedwiośnie...


Jest więcej pór roku niż ustawowe cztery, za to sezony są dwa: jesienno-zimowy i wiosenno-letni, różne od siebie jak dzień i noc. Właśnie zaczyna się rozwidniać, widzicie to, czujecie, słyszycie?:)

06/03/2016

Kosmiczne jaja

Wpuść dzieci do kuchni a zrobią sobie... kosmiczne jaja;) Chcecie wiedzieć jak ze zwykłej galaretki wyczarować takie kształty?



Składniki: 6-8 wydmuszek, 1 opakowanie galaretki (można zrobić zdrową z soku owocowego, cukru i agar-agar - KLIK po przepis, gorzej gdy dzieci uprą się na niebieską!).

Surowe jajka porządnie myjemy, robimy dziurki na węższym ich końcu, delikatnie oskubujemy skorupkę wokół otworu (niech będzie wielkości groszówki) i wytrząsamy ze środka zawartość do miski (potem zrobimy z tego pyszną jajecznicę z kuminem i białym pieprzem). Przepłukujemy wydmuszki (można je wyparzyć) i suche ustawiamy w podstawkach na jajka otworkiem do góry. Robimy galaretkę według przepisu i nalewamy ją otworami przy pomocy lekka do wydmuszek, studzimy i chowamy na noc do lodówki. Stężałą obieramy ze skorupek i gotowe!:)




03/03/2016

Poczciwa anginka w kuchni Mimo-zy

Hodujemy bazylie, rozmaryny, tymianek o poczciwej angince zapominając. Geranium, anginka, pelargonia pachnąca (cytrusowo, podobno czasem też różanie, ale takiej nie spotkałam). Osoby, których dzieciństwo przypadło na czasy PRL-u na pewno ją pamiętają - stała na parapecie w każdym domu! W razie bólu i kłucia w uszach, babcie wkładały nam do nich zwinięty listek. Słusznie. Jej zapach działa kojąco na nos i gardło. Kto jednak wie, że można nią również aromatyzować potrawy?

Trujące! - orzekł mąż (tak samo mówił jak smażyłam dziki bez). Spojrzałam litościwie - tak? a ja jadłam i żyję (złego nic nie weźmie - pewnie pomyślał, no nie weźmie, bo je anginkę). Najpierw dodałam ją do pierogów z dorszem (KLIK), potem wyłożyłam jej liśćmi dołki foremki na muffiny - ciasto biszkoptowe pięknie przechodzi jej aromatem.

A wiecie dlaczego masło trzymamy w maselniczkach (koniecznie zamykanych)? Ano dlatego, że z łatwością chłonie zapachy z otoczenia (lodówki), a więc... zamknięte z rozgniecionymi listkami anginki... stanie się cytrusowe. Podobnie ocet, olej albo cukier - potem taki cukier utarty z białkami da nam pachnący lukier. W naparze z geranium można ugotować rybę albo jabłka, dodać go do galaretki. Macie jeszcze jakieś pomysły? - moja doniczka jest już mocno przetrzebiona, ale odrasta (mówicie, że nalewkę?).

Twórczego życia i wszystkiego smacznego!

PS. Następnym razem o poczciwym aloesie czy pokojowej paprotce?;)

To na na koniec jeszcze zdjęcie z serii "dzieci tu były"; przypominam o posadzeniu cebuli na szczypior!