03/03/2016

Poczciwa anginka w kuchni Mimo-zy

Hodujemy bazylie, rozmaryny, tymianek o poczciwej angince zapominając. Geranium, anginka, pelargonia pachnąca (cytrusowo, podobno czasem też różanie, ale takiej nie spotkałam). Osoby, których dzieciństwo przypadło na czasy PRL-u na pewno ją pamiętają - stała na parapecie w każdym domu! W razie bólu i kłucia w uszach, babcie wkładały nam do nich zwinięty listek. Słusznie. Jej zapach działa kojąco na nos i gardło. Kto jednak wie, że można nią również aromatyzować potrawy?

Trujące! - orzekł mąż (tak samo mówił jak smażyłam dziki bez). Spojrzałam litościwie - tak? a ja jadłam i żyję (złego nic nie weźmie - pewnie pomyślał, no nie weźmie, bo je anginkę). Najpierw dodałam ją do pierogów z dorszem (KLIK), potem wyłożyłam jej liśćmi dołki foremki na muffiny - ciasto biszkoptowe pięknie przechodzi jej aromatem.

A wiecie dlaczego masło trzymamy w maselniczkach (koniecznie zamykanych)? Ano dlatego, że z łatwością chłonie zapachy z otoczenia (lodówki), a więc... zamknięte z rozgniecionymi listkami anginki... stanie się cytrusowe. Podobnie ocet, olej albo cukier - potem taki cukier utarty z białkami da nam pachnący lukier. W naparze z geranium można ugotować rybę albo jabłka, dodać go do galaretki. Macie jeszcze jakieś pomysły? - moja doniczka jest już mocno przetrzebiona, ale odrasta (mówicie, że nalewkę?).

Twórczego życia i wszystkiego smacznego!

PS. Następnym razem o poczciwym aloesie czy pokojowej paprotce?;)

To na na koniec jeszcze zdjęcie z serii "dzieci tu były"; przypominam o posadzeniu cebuli na szczypior!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję