Paczkę suszonych daktyli bez pestek (można też dorzucić żurawinę albo morele), zalewamy wodą i albo odstawiamy na noc do namoknięcia (wtedy mamy wersję raw) albo gotujemy pięć minut w wodzie aż zmiękną (ta wersja jest szybsza i lżej strawna). Daktyle odcedzamy (wody z gotowania nie wylewamy) i miksujemy blenderem na gładko. Jeśli chcemy uzyskać smarowidło daktylowe do świątecznych mazurków, dodajemy podczas blendowania trochę wody z gotowania (albo roślinnego "mleka"). Wtedy konsystencja będzie łatwa do smarowania. Jeśli jednak planujemy zrobić daktylowe kuleczki, albo - z okazji Świąt - jajeczka, niech masa pozostanie gęsta.
Teraz potrzebne nam będą orzechy: włoskie, słodkie migdały, nerkowce... - kroimy je na drobno i mieszamy z daktylami - powstaje gęsta pulpa, z której formujemy małe kulki obtaczając je (do wyboru) w: cynamonie, wiórkach kokosowych, surowym maku, kakao. Z kulek łatwo zrobić jajeczka, wystarczy je trochę spłaszczyć i zaokrąglić na końcach, można zaprosić do roboty dzieci:)
PS. Godne następczynie PRL-owskich szyszek z dmuchanego ryżu. Te są oczywiście new, raw, fit, bio, eko, gluten free:)))
Mam takie kwiatka w słoiku, tylko brakuje mi tych Twoich jajeczek! Można liczyć na podrzutki :)
OdpowiedzUsuńŻyczę, żeby również Tobie daktyle złożyły jajeczka, hihi.
UsuńA kwiatek z Biedronki, podobnie obrusek (w tej roli poszewka na poduszkę):)
Raczej sama musiałabym się zabrać za robotę, niż na daktyle liczyć, mam je chociaż w spiżarce, więc łatwiej :)
UsuńTeż mam kwiatka z B :)
Mniam :-)
OdpowiedzUsuńDwa ostatnie zostały, może wpadniesz? Miały być do dekoracji mazurka, ale i tak nie dotrwają:)
Usuń