Następnym razem jeszcze promem do Oslo albo Sztokholmu. Marzą mi się kraje skandynawskie.
29/08/2018
Tallin inaczej
Dziewczynka z mapą Tallinna, brzeg morza...
Następnym razem jeszcze promem do Oslo albo Sztokholmu. Marzą mi się kraje skandynawskie.
Następnym razem jeszcze promem do Oslo albo Sztokholmu. Marzą mi się kraje skandynawskie.
27/08/2018
Tallinn moim okiem
Średniowieczny klimat Dolnego Miasta (Starówka), bliskość morza i wpływy skandynawskie to jest to. Estonia to zdecydowanie mój kierunek podróżowania. Popłynęłabym jeszcze promem do Helsinek albo do Sztokholmu. Miłego oglądania.
Urlop w pigułce, babski wyjazd, więc na ostatnim zdjęciu moje wspaniałe dziewczyny.
I od razy dementi - owszem terviseks po estońsku znaczy na zdrowie, ale nie jest prawdą, że w ich języku prawie wszystkie wyrazy mają taką końcówkę. Melodia języka brzmi z portugalska ale Estończycy zachowują iście fińską rezerwę. Mi to odpowiada. Gorące klimaty tutaj - KLIK.
Urlop w pigułce, babski wyjazd, więc na ostatnim zdjęciu moje wspaniałe dziewczyny.
I od razy dementi - owszem terviseks po estońsku znaczy na zdrowie, ale nie jest prawdą, że w ich języku prawie wszystkie wyrazy mają taką końcówkę. Melodia języka brzmi z portugalska ale Estończycy zachowują iście fińską rezerwę. Mi to odpowiada. Gorące klimaty tutaj - KLIK.
Niebo nocą nad Tallinnem
The Night of Ancient Bonfires in the Seaplane Harbor zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Za sprawą muzyki i ognisk zrobiło się bardzo gorąco. Gościu, który grał na wszystkim (butelka z wodą, drewno z powbijanymi gwoździami, kubek po kawie) - rewelacja.
Nie zabrałam aparatu (jak się bawić - to się bawić), zdjęcia zrobiłam komórką. Zostawiam Wam je na pożarcie. A skoro o jedzeniu mowa koniecznie zjedzcie w Tallinnie soljankę, zupę rybną i napijcie się kwasu chlebowego.
To nie był zwykły zachód słońca, bardziej wyglądało mi to na zorzę polarną. Spektakl pierwsza klasa.
Nie zabrałam aparatu (jak się bawić - to się bawić), zdjęcia zrobiłam komórką. Zostawiam Wam je na pożarcie. A skoro o jedzeniu mowa koniecznie zjedzcie w Tallinnie soljankę, zupę rybną i napijcie się kwasu chlebowego.
To nie był zwykły zachód słońca, bardziej wyglądało mi to na zorzę polarną. Spektakl pierwsza klasa.
21/08/2018
Chlebek z karmelizowanych bananów i gruszek
Przepis Liski z White Plate, choć w oryginale nie ma gruszek i karmelu nie trzeba rozbijać potem tłuczkiem do mięsa;)
Składniki: 2 banany pokrojone w plasterki i mus z gruszek (razem ok. 460g), 120g cukru (pół szklanki wystarczy), 80g masła, 50ml mleka, 1 duże jajko lub 2 małe, 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii, 230-250g mąki pszennej, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, po pół łyżeczki soli i sody.
Cukier i masło rozpuszczam na dużej patelni z nieprzywierającym dnem na średnim ogniu. Zwiększam ogień i mieszam aż wszystko stanie się złotobrązowe (skarmelizuje się). Zdejmuję z ognia i dodaję banany oraz gruszki, mieszam. Ważne, żeby wszystko bardzo dobrze wymieszać, bo karmel pozostawiony sam sobie twardnieje i potem trzeba go utłuc. Tak czy siak ostudzona masę rozgniatamy przy pomocy łopatki lub widelca.
W misce ubijam lekko jajka z mlekiem, powoli dodaję masę bananowo-gruszkową i miksuję. Osobno odmierzam mąkę z proszkiem, sodą, solą i wanilią. Przesiewam do ciasta i mieszam (już bez miksowania).
Keksówkę smaruję masłem, obsypuję bułką tartą. Przekładam ciasto i piekę 50 minut. Studzę najpierw w formie, potem na kracie. Jest miękki a dobrze wystudzony dobrze się kroi. Fajnie smakuje nawet jak karmel się trochę podpali;) Najlepsze kromki z musem gruszkowym na wierzchu:)
Składniki: 2 banany pokrojone w plasterki i mus z gruszek (razem ok. 460g), 120g cukru (pół szklanki wystarczy), 80g masła, 50ml mleka, 1 duże jajko lub 2 małe, 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii, 230-250g mąki pszennej, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, po pół łyżeczki soli i sody.
Cukier i masło rozpuszczam na dużej patelni z nieprzywierającym dnem na średnim ogniu. Zwiększam ogień i mieszam aż wszystko stanie się złotobrązowe (skarmelizuje się). Zdejmuję z ognia i dodaję banany oraz gruszki, mieszam. Ważne, żeby wszystko bardzo dobrze wymieszać, bo karmel pozostawiony sam sobie twardnieje i potem trzeba go utłuc. Tak czy siak ostudzona masę rozgniatamy przy pomocy łopatki lub widelca.
W misce ubijam lekko jajka z mlekiem, powoli dodaję masę bananowo-gruszkową i miksuję. Osobno odmierzam mąkę z proszkiem, sodą, solą i wanilią. Przesiewam do ciasta i mieszam (już bez miksowania).
Keksówkę smaruję masłem, obsypuję bułką tartą. Przekładam ciasto i piekę 50 minut. Studzę najpierw w formie, potem na kracie. Jest miękki a dobrze wystudzony dobrze się kroi. Fajnie smakuje nawet jak karmel się trochę podpali;) Najlepsze kromki z musem gruszkowym na wierzchu:)
20/08/2018
Mus gruszkowy
Dostałam greckie miody (ten mniejszy z kwiatów pomarańczy) i polskie gruszki - Barbara, Ewa, dziękuję. Chyba je pożenię.
Gruszki obieram, kroję na ćwiartki, wykrawam gniazda nasienne i obgotowuję w wodzie. Miękkie odcedzam (wodę z gotowania wylewam - jest ciężkostrawna i wzdymająca), gruszki zgniatam jak ziemniaki. Mam już półfabrykat.
Sam mus z obgotowanych gruszek smakuje tak sobie, choć pachnie bardzo przyjemnie. Zyskuje, gdy dodamy miodu a słodycz podkreślimy wanilią albo leciutko złamiemy nutką pomarańczy. Tak aromatyzowane gruszki pakuję w słoiki i pasteryzuję.
Mus z gruszek można dodawać do ciast (np. z bananami), fajnie mu też w towarzystwie czekolady w naleśnikach.
Gruszki obieram, kroję na ćwiartki, wykrawam gniazda nasienne i obgotowuję w wodzie. Miękkie odcedzam (wodę z gotowania wylewam - jest ciężkostrawna i wzdymająca), gruszki zgniatam jak ziemniaki. Mam już półfabrykat.
Sam mus z obgotowanych gruszek smakuje tak sobie, choć pachnie bardzo przyjemnie. Zyskuje, gdy dodamy miodu a słodycz podkreślimy wanilią albo leciutko złamiemy nutką pomarańczy. Tak aromatyzowane gruszki pakuję w słoiki i pasteryzuję.
(z cyklu: wpadła gruszka do fartuszka)
Mus z gruszek można dodawać do ciast (np. z bananami), fajnie mu też w towarzystwie czekolady w naleśnikach.
19/08/2018
Dobre adresy w Lublinie
Jeśli mam dostęp do jakiegoś dobra, to przerabiam. Jeśli marzę o czymś, czego nie kupię - to robię. Jest jednak kilka naprawdę dobrych adresów, które regularnie odwiedzam, przywożąc stamtąd gotowce.
Chleb orkiszowy na zakwasie i bułeczki z Zielonego Talerzyka (aktualnie z malinami, wcześniej z rabarbarem, czerstwe smakują jak ciasto drożdżowe z wiejskiej spiżarki cioci). Można je też dostać w Staropolskiej Galerii Smaku na Zamojskiej albo w drugim sklepie w bramie na Krakowskim Przedmieściu. Tam też kupicie chleb sanacyjny wypiekany na liściu kapusty albo jogurty Mlecznej Drogi (Manufaktura Serów z Wąwolnicy). Jogurty są też w delikatesach Własnej Roboty na Kościuszki.

Za to konfitura różana z Końskowoli jest w sklepie przy Jarmarku Lubelskim na Lubartowskiej (jarmark czynny w soboty 9-13) a najlepsze chałki i cebularze wypieka Mandragora. Rano radzę telefonicznie zamówić a na miejscu zjeść wątróbkę na miodzie, popijając miętową herbatką Nana.
Warzywa i owoce, mięso i jaja mam od teściów - stare odmiany, wiejski chów. Co jeszcze polecacie jeśli chodzi o żywność naturalną, regionalną?
Chleb orkiszowy na zakwasie i bułeczki z Zielonego Talerzyka (aktualnie z malinami, wcześniej z rabarbarem, czerstwe smakują jak ciasto drożdżowe z wiejskiej spiżarki cioci). Można je też dostać w Staropolskiej Galerii Smaku na Zamojskiej albo w drugim sklepie w bramie na Krakowskim Przedmieściu. Tam też kupicie chleb sanacyjny wypiekany na liściu kapusty albo jogurty Mlecznej Drogi (Manufaktura Serów z Wąwolnicy). Jogurty są też w delikatesach Własnej Roboty na Kościuszki.

Za to konfitura różana z Końskowoli jest w sklepie przy Jarmarku Lubelskim na Lubartowskiej (jarmark czynny w soboty 9-13) a najlepsze chałki i cebularze wypieka Mandragora. Rano radzę telefonicznie zamówić a na miejscu zjeść wątróbkę na miodzie, popijając miętową herbatką Nana.
Warzywa i owoce, mięso i jaja mam od teściów - stare odmiany, wiejski chów. Co jeszcze polecacie jeśli chodzi o żywność naturalną, regionalną?
16/08/2018
Leczo z psiankowatych
Stały punkt programu końca lata - leczo z cukinii, papryki, pomidorów i bakłażana. Z cebulą, czosnkiem, sproszkowaną papryką i ziołami.
Robię je, bo większość warzyw pochodzi z pola i lubię ten smak, kto jednak zmaga się z chorobami z autoagresji czy nieszczelnym jelitem powinien warzywa psiankowate z diety wykluczyć (klik). Tu przypomnę że prócz pomidorów, bakłażanów i papryki, należą do nich również ziemniaki. Bezpieczna w tym rozdaniu jest w zasadzie wyłącznie cukinia, należąca do rodziny dyniowatych, zaś najbardziej wątpliwy ciężkostrawny bakłażan, w Polsce w zasadzie nieuprawiany.
Co do papryk mam jeszcze jeden news - lepsze są te, które po rozkrojeniu mają jak najwięcej ziarenek. Modyfikowane odmiany są produkowane w wersji bezpłodnej (bez ziarenek, bo i po co? - lepiej żeby rolnik kupił nowe nasiona). Ziarenka można przesmażyć na oleju i dodać do dania albo ususzyć do wysiania. W ten sposób chronicie starsze odmiany, gęstsze odżywczo i smakowo.
Kot korzysta z każdej chwili, w której siadam, by wygodnie ułożyć mi się na kolanach. Przy chłodnych 24 stopniach, nie pogardzi nawet fartuszkiem.
Robię je, bo większość warzyw pochodzi z pola i lubię ten smak, kto jednak zmaga się z chorobami z autoagresji czy nieszczelnym jelitem powinien warzywa psiankowate z diety wykluczyć (klik). Tu przypomnę że prócz pomidorów, bakłażanów i papryki, należą do nich również ziemniaki. Bezpieczna w tym rozdaniu jest w zasadzie wyłącznie cukinia, należąca do rodziny dyniowatych, zaś najbardziej wątpliwy ciężkostrawny bakłażan, w Polsce w zasadzie nieuprawiany.
Co do papryk mam jeszcze jeden news - lepsze są te, które po rozkrojeniu mają jak najwięcej ziarenek. Modyfikowane odmiany są produkowane w wersji bezpłodnej (bez ziarenek, bo i po co? - lepiej żeby rolnik kupił nowe nasiona). Ziarenka można przesmażyć na oleju i dodać do dania albo ususzyć do wysiania. W ten sposób chronicie starsze odmiany, gęstsze odżywczo i smakowo.
Kot korzysta z każdej chwili, w której siadam, by wygodnie ułożyć mi się na kolanach. Przy chłodnych 24 stopniach, nie pogardzi nawet fartuszkiem.
14/08/2018
We własnym tempie i stylu
"Nie poganiaj mnie, bo tracę oddech i gubię rytm" to moje ulubione słowa Kory. Uwielbiam pracować i żyć we własnym tempie, płynąć ze spokojem na fali tego, co życie aktualnie oferuje. Chyba wszyscy tak mamy? Tylko tempa są różne, a moje raczej slow (a czasem dance).
Idę oskubać domowy ogródek, kot na mnie czeka. Powstanie domowe pesto, które pokażę w pięknym naczyniu z osiedlowej rupieciarni. Przepis ukaże się za jakiś czas, ale zdjęciami chwalę się już teraz. Bo mogę.
Sama za pesto nie przepadam, a próbowałam już z bazylią, natką pietruszki, czosnkiem niedźwiedzim, orzechami włoskimi, migdałami, sycylijskie... Zjem, ale szału nie ma, domownicy podzielają moją rezerwę.
Zastanawia mnie czasem skąd się to bierze? Że coś nam smakuje a coś nie bardzo.
Idę oskubać domowy ogródek, kot na mnie czeka. Powstanie domowe pesto, które pokażę w pięknym naczyniu z osiedlowej rupieciarni. Przepis ukaże się za jakiś czas, ale zdjęciami chwalę się już teraz. Bo mogę.
Sama za pesto nie przepadam, a próbowałam już z bazylią, natką pietruszki, czosnkiem niedźwiedzim, orzechami włoskimi, migdałami, sycylijskie... Zjem, ale szału nie ma, domownicy podzielają moją rezerwę.
Zastanawia mnie czasem skąd się to bierze? Że coś nam smakuje a coś nie bardzo.
13/08/2018
Życie pisze bajki
Z pewnością znacie bajkę o matce chrzestnej, która wyczarowuje suknię, pantofle i karocę na bal. Ha! A o chrzestnym, który ściga łobuza, bo ten ciągnął dziewczynkę za włosy i zmusza go do przeprosin z powodu tego haniebnego zachowania? Weronika zachwycona, gęste włosy grubo za tyłek, wszyscy dobrze się bawią, nawet łobuz. A ja lubię obserwować.
Jako że krępują mnie zdjęcia ustawiane a fotograf od takich był, pozwoliłam sobie na rodzinny reportaż. W kościele cudne światło, przystojni mężczyźni, piękne kobiety, goście czule pochyleni i rozpływający się w uśmiechach nad wózeczkiem, po obiedzie żarty, dzieci biegające wokół z wypisanymi na twarzach emocjami (no dobrze, niektóre szorowały podłogi pod stołami ślizgając się od przęsła do przęsła, z hukiem też pękały balony).
Chrzest Anastazji. Mnóstwo zdjęć, które pozostaną w rodzinnych albumach, zbyt osobiste, by publikować, ale tę bajkę musiałam;)
Jako że krępują mnie zdjęcia ustawiane a fotograf od takich był, pozwoliłam sobie na rodzinny reportaż. W kościele cudne światło, przystojni mężczyźni, piękne kobiety, goście czule pochyleni i rozpływający się w uśmiechach nad wózeczkiem, po obiedzie żarty, dzieci biegające wokół z wypisanymi na twarzach emocjami (no dobrze, niektóre szorowały podłogi pod stołami ślizgając się od przęsła do przęsła, z hukiem też pękały balony).
Chrzest Anastazji. Mnóstwo zdjęć, które pozostaną w rodzinnych albumach, zbyt osobiste, by publikować, ale tę bajkę musiałam;)
11/08/2018
Jeden garnek - wiele sosów
Wystarczy pokroić mięso, zalać wodą i gotować z przyprawami (ziele angielskie, liść laurowy, sól, pieprz) do miękkości.
Ja wiem - jest lato i gdzie te pięć porcji warzyw? Niektórzy jednak latem ciężko pracują a warzywa jedzą prosto z pola (taki małe ogóreczki ze skórką lubicie? a gruszki ulęgałki?). Kto zaś nie zużywa tyle kalorii musi się zadowolić maleńką porcją albo wziąć się do roboty;))
Potem obłożyć cebulą, wiórowanym masłem, posypać suto przyprawami i zapiec (w tym samym garnku). Na koniec dodać śmietanę (czasem z zasmażoną mąką, jeśli chcecie sos gęstszy), wymieszać i jeszcze chwilę podpiec.
Tak powstaje sos czerwony z duża ilością papryki słodkiej, ostrej i wędzonej do żeberek i generalnie czerwonego mięsa albo sos złoty z kurkumą i curry do drobiu (piersi kroję w kawałki, ale można też zapiec podudzia) lub też sos dziki z dodatkiem suszonych/mrożonych borowików. Kura smakuje wybornie również z hyzopem i szałwią a do królika dajcie dużo czosnku i nie żałujcie śmietany, tak radzi Olia Herkules w "Mamuszce".
Ja wiem - jest lato i gdzie te pięć porcji warzyw? Niektórzy jednak latem ciężko pracują a warzywa jedzą prosto z pola (taki małe ogóreczki ze skórką lubicie? a gruszki ulęgałki?). Kto zaś nie zużywa tyle kalorii musi się zadowolić maleńką porcją albo wziąć się do roboty;))
10/08/2018
Stare odmiany
Orkiszowy ryż z wanilią, zapiekany z papierówkami i cynamonem. Posypany migdałami - wersja de luxe. Kto nie ma dostępu do prastarych odmian pszenicy, niech użyje obłuskanego jęczmienia (owsa) lub brązowego czy dzikiego ryżu a w sezonie posypie młodymi orzechami włoskimi. Mniam!
Stare odmiany zbóż czy owoców (zwierząt hodowlanych, warzyw) są bardziej gęste odżywczo niż ich zmodyfikowane siostry, zmienione dla maksymalizacji słodyczy (przyrostu, wyglądu) i łatwości produkcyjnej. Mają też więcej substancji smakowych.
09/08/2018
Ocet orkiszowy
Ocet winny powstaje z wina w procesie fermentacji octowej. Orkiszowy z piwa orkiszowego a spirytusowy do fermentacji potrzebuje wysoko alkoholowego trunku. Przy czym z ryżu też można zrobić alkohol (sake) i oczywiście ocet.
Generalnie nie jestem fanką octów, ani nawet wina (wiem, wiem, czerwone zawiera polifenole). Lubię piwo. Do tej pory najchętniej używałam octu jabłkowego lub odmian balsamicznych, aromatyzowanych owocami a tu taka gratka - ocet z prastarych leczniczych odmian orkiszu.
Świetnie komponuje się w sosach typu winegret z ziołami i olejem konopnym. Spokojnie, chodzi o konopie siewne (bez THC). Jeszcze odrobinka cukru trzcinowego/miodu, soku z cytryny i sos pierwsza klasa. Już debiutował w pierwszych sałatkach do pracy.
Ocet jest w smaku zarazem gorzki i kwaśny, ma właściwości odtruwające i mocno rozgrzewa. Jest dobry dla osób z zastojem wątroby (można z dodatkiem miodu), oczywiście używamy rozsądnie.
Generalnie nie jestem fanką octów, ani nawet wina (wiem, wiem, czerwone zawiera polifenole). Lubię piwo. Do tej pory najchętniej używałam octu jabłkowego lub odmian balsamicznych, aromatyzowanych owocami a tu taka gratka - ocet z prastarych leczniczych odmian orkiszu.
Świetnie komponuje się w sosach typu winegret z ziołami i olejem konopnym. Spokojnie, chodzi o konopie siewne (bez THC). Jeszcze odrobinka cukru trzcinowego/miodu, soku z cytryny i sos pierwsza klasa. Już debiutował w pierwszych sałatkach do pracy.
Ocet jest w smaku zarazem gorzki i kwaśny, ma właściwości odtruwające i mocno rozgrzewa. Jest dobry dla osób z zastojem wątroby (można z dodatkiem miodu), oczywiście używamy rozsądnie.
07/08/2018
Niezawodna wieś
Teściowie skarżą się na cenę malin w skupie, w porównaniu do sklepowej - zgroza. I na przepisy unijne, że już nie można w jednej oborze trzymać świnki i krowy.
Nie przeraża ich sianie, koszenie, zwożenie, obrządek, tylko to jeżdżenie po urzędach. Rejestrowanie i wyrejestrowywanie przychówku. Z rozrzewnieniem wspominają dawną gospodarczą "samowolkę".
W rosole pływa żołądek i serce. Kto ciężko pracuje, jeść musi. Żywi nas polska wieś. Naprawdę z serca dziękuję teściom za ten trud.
Nie przeraża ich sianie, koszenie, zwożenie, obrządek, tylko to jeżdżenie po urzędach. Rejestrowanie i wyrejestrowywanie przychówku. Z rozrzewnieniem wspominają dawną gospodarczą "samowolkę".
W rosole pływa żołądek i serce. Kto ciężko pracuje, jeść musi. Żywi nas polska wieś. Naprawdę z serca dziękuję teściom za ten trud.
06/08/2018
Z doniczki na stół
Anginowiec, żyworódka, rozmaryn - dostałam od serca, ja nie mam ręki do kwiatów. Na razie ze mną wytrzymują, werandując w glinie z rupieciarni.
Pewnie wiecie, że listek anginki można dodać do malinowego dżemu, sok z żyworódki jest dobry na blizny, a rozmaryn pasuje do dżinu z tonikiem?
A chwasty? Jeśli pilnie nie potrzebuję ich do zdjęć, fotografuję i oglądam na miejscu. Tak postanowiłam. Barszcz, biedrzeniec, ruta, trawy. Są piękne.
03/08/2018
Jaka piękna iluzja
Artystyczna, literacka, instagramowo-blogowa. Każdy z nas czasem ucieka się do niej. Różne iluzje w każdej z epok dawały ludziom wytchnienie.
Tymczasem czytam "Spadek" Vigdis Hjorth. Pamiętam wywiad z autorką, która utrzymywała, że powieść jest fikcją literacką a na koniec na pytanie o własną rodzinę pochodzenia, powiedziała "nie wiem, nie utrzymuję z nimi kontaktu od trzydziestu lat". Książka jest bardzo prawdziwa. Z niecierpliwością czekam też na "Widzi mi się" Zadie Smith.
Staram się ignorować upał, w kuchni robię mniej, korzystam z dobrych gotowców. Rzuciłam się jogurty Mlecznej Drogi, smakują jak serki PRL-u z mojego dzieciństwa. Robimy plebiscyt na ulubiony smak (naturalny? waniliowy?).
Dużo myślę o tym, że tacy jesteśmy różni i tak inne mamy potrzeby. I to jest dobrze. Cieszę się, że mam kogo mocno kochać.
Tymczasem czytam "Spadek" Vigdis Hjorth. Pamiętam wywiad z autorką, która utrzymywała, że powieść jest fikcją literacką a na koniec na pytanie o własną rodzinę pochodzenia, powiedziała "nie wiem, nie utrzymuję z nimi kontaktu od trzydziestu lat". Książka jest bardzo prawdziwa. Z niecierpliwością czekam też na "Widzi mi się" Zadie Smith.
Staram się ignorować upał, w kuchni robię mniej, korzystam z dobrych gotowców. Rzuciłam się jogurty Mlecznej Drogi, smakują jak serki PRL-u z mojego dzieciństwa. Robimy plebiscyt na ulubiony smak (naturalny? waniliowy?).
Dużo myślę o tym, że tacy jesteśmy różni i tak inne mamy potrzeby. I to jest dobrze. Cieszę się, że mam kogo mocno kochać.
01/08/2018
Przez żołądek do szczęścia
Na śniadania jem teraz to, z dodatkiem namoczonych wcześniej płatków. Naturalne jogurty czy kefiry (te bez dodatku mleka w proszku i innych udziwnień) przyjemnie chłodzą, sprowadzając mnie na ziemię. Nie znoszę upałów.
W ten sposób karmię również bakterie, których potrzebuję w jelitach. Płatki mieszam, jako że odkryłam również z komosy i żytnie (orkisz i owies znacie?).
Na listę zakupową wciągnęłam prócz łuskanego jęczmienia i ciecierzycy, brązową fasolę, choć aktualnie szaleję na puncie świeżej. Gotuję a potem przesmażam ją z szałwią i podaję z dressingiem z tahini (przepis pod koniec sierpnia na blogu zawodowym). Kto nie przepada za fasolą niech ją zmiksuje na ostro (z papryką) i smaruje ulubione kanapki. Codziennie.
Najnowsze doniesienia z zakresu nutrigenomiki (tak, poszczególne pokarmy wpływają na nasz genom!), zalecają witaminy z grupy B (ale te przyswajalne). Dzięki nim można wspomóc metylację DNA i poprawić swoją odporność na stres. Ciecierzyca i wątróbka mile widziane, szukajcie też serów niepasteryzowanych i jedzcie kiszonki. Docelowo - zdrowa flora jelitowa samodzielnie wytwarza witaminy z grupy B i... dobre samopoczucie.
W ten sposób karmię również bakterie, których potrzebuję w jelitach. Płatki mieszam, jako że odkryłam również z komosy i żytnie (orkisz i owies znacie?).
Na listę zakupową wciągnęłam prócz łuskanego jęczmienia i ciecierzycy, brązową fasolę, choć aktualnie szaleję na puncie świeżej. Gotuję a potem przesmażam ją z szałwią i podaję z dressingiem z tahini (przepis pod koniec sierpnia na blogu zawodowym). Kto nie przepada za fasolą niech ją zmiksuje na ostro (z papryką) i smaruje ulubione kanapki. Codziennie.
Podsumowanie lipca
W pracy fotografia produktowa, do której udało mi się zrobić zaledwie przymiarki. Klasztorne brązy, naturalne materiały, prostota - mam nadzieję, że Wam również się spodobają? Mimo upału niektóre przepisy zahaczają o jesień, ukażą się drukiem dopiero w październiku, więc sami rozumiecie.
Pod domem remont ulicy, panowie zrywają stary i będą kłaść świeży asfalt. Rano budzą nas krzykiem "rusz dupę!", potem maszyny pracujące na skrzyżowaniu robią jednostajne "beeep, beeep", drżą podłogi, brakuje prądu. Po południu cisza i tylko dojazd do posesji jest niemożliwy.
Co jakiś czas obiecuję sobie, że będę wyglądała tak pięknie jak Malka Kafla - ułożę włosy, pomaluje rzęsy, założę coś na szyję. Ale wyglądam zwykle tak i czas się do tego przyzwyczaić.
Zajrzyjcie do Jade Beall.
Pod domem remont ulicy, panowie zrywają stary i będą kłaść świeży asfalt. Rano budzą nas krzykiem "rusz dupę!", potem maszyny pracujące na skrzyżowaniu robią jednostajne "beeep, beeep", drżą podłogi, brakuje prądu. Po południu cisza i tylko dojazd do posesji jest niemożliwy.
Co jakiś czas obiecuję sobie, że będę wyglądała tak pięknie jak Malka Kafla - ułożę włosy, pomaluje rzęsy, założę coś na szyję. Ale wyglądam zwykle tak i czas się do tego przyzwyczaić.
Zajrzyjcie do Jade Beall.
Subskrybuj:
Posty (Atom)