Jadąc dopadła nas wiadomość, że Kora nie żyje, więc włączył nam się krakowski spleen (wracając, że Stańko). Chmury pękły nad miastem.
Wieczór spędziliśmy Pod Jaszczurami a rano poznawaliśmy smaczki Krakowa, o jakich nie opowiada się w szkole. Jeśli również chcecie je poznać - zapytajcie przewodnika z pasją, Zabielski wie wszystko! Jego specjalność to opowieści z przytupem, przyprawiające o zimne dreszcze nawet w upał (pracował wcześniej w Archiwum X?;)).
Acha, jeśli na św. Marka zapragniecie spróbować lodów z czarnego sezamu, to się nie wahajcie, smakują pysznie, jak prawdziwe sezamki.
Wieki temu jak byłam w Krakowie, aż Ci zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuń