Odrobinę listków złocienia balsamicznego popularnie zwanego wrotyczem (rośnie teraz na polach) z dużą ilością nasion kopru włoskiego, moja szefowa z Bingen poleca na spadek nastroju, wywołany osłabieniem układu nerwowego. Herbatka ma działanie odprężające. Dla wzmocnienia efektu drugą ręką głaszczę kota:)
U mnie wrotycz (to ten z żółtymi spłaszczonymi kuleczkami zebranymi w baldachy) od lat jest obowiązkowym składnikiem sierpniowych bukietów. Stawiam je na balkonie. Mam duży respekt wobec roślin zawierających trujący tujon (wrotycz, piołun) i na własną rękę ich nie przyrządzam. Te ze sklepu (herbaty, nalewki) są pod ścisłą kontrolą.
Dzikie nie jest złe, ale powinno budzić respekt.
Też zrywam polne bukiety, moje ukochane. I zawsze jest w nich wrotycz. Ale doustnie nie próbowałam nigdy, chociaż przydałaby mi się taka herbatka. Właśnie piję kupną mieszankę melisy i lawendy z filiżanki w delikatne polne kwiatki.
OdpowiedzUsuńZdjęcia przepiękne! I kot, kot! ♥
U mnie nawłoć jako zielsko "firmowe"😆 być musi.
UsuńFiliżanka w polne kwiaty i dużo melisy to i ja chętnie. Kot zawsze 😄❤
O, tak. Ale nawłoć później stoi u mnie.
UsuńZaparzyłam, zapraszam :)
Pyszna 🍵🍵💚💛
UsuńJa mam w koło siebie tak dużo dzikiej zieleni, że żal mi zrywać cokolwiek do domowych bukietów. Idę i patrzę sobie :)
OdpowiedzUsuńI mnie taka refleksja nachodzi - po co zrywać? Zdjęcie zrobić i oglądać 😁
Usuń