(smakuje jak połączenie gruszki z kiwi)
Taka pitaja (smoczy owoc) na przykład - nie muszę jej włączać do menu, ale fajnie, że mogę spróbować jak smakuje. Ja wiem, że gdzieś tam w jej lokalnym świecie to ona dopiero ma smak, ale przecież nie możemy wszyscy migrować za pitają!
Podsumowując: w naszej piramidzie żywieniowej na dole powinni znajdować się żywieniowi lokalsi (kasza gryczana, żyto, marchew, jabłko, burak...) a u szczytu - światowcy, z pitają (tu wstaw dowolne dziwactwo) na samym czubku.
PS. Tym wpisem właśnie rozpoczęłam cykl króciutkich esejów o jedzeniu (mam nadzieję, że Wam się spodobają). A dobry esej - jak wiadomo - to sztuka pisania do siebie, nie o sobie.
Koktaj z pitają i owszem. Brazylijskie znajome za każdym razem, kiedy schodzi temat owoców, opowiadają, że żaden z tych południowców nie smakuje w Europie tak, jak powinien, więc relaks. Pamiętam cytryny z Włoch i suszone pomidory, w przecież aż tak daleko nie mieszkamy, jednak smak się różni :) aaaa i mandarynki z Grecji. Kiedyś przez dwa tygodnie zrywałam je z drzewa, a Atheny były uciapane pomarańczami. Ponieważ większość aleji obsadzone są drzewkami pomarańczowymi. Niezły bałagan. Nie odważyłam się ich smakować, chociaż moi chóralni koledzy musieli spróbować, hehe, metaliczno/spalinowy posmak. To musi być niezła dawka metali ciężkich.
OdpowiedzUsuńNa pocieszenie - gruszki ulęgałki i kosztele najlepsze tylko u nas?
Usuńo tak, gruszki i jabłka :)
Usuń... kto jeszcze pamięta kosztele...
UsuńJa! I wiem, gdzie dziko rośnie.
UsuńOjej, chętnie bym się tam wybrała :-)))
UsuńLubię te dziwolągi próbować :)
OdpowiedzUsuńJa też. Lubię kosztować dziwne i dzikie:)
Usuń