Na krótko odpalam piekarnik, żeby upiec cukinie - warzywo idealne na gorąc. Popijam arbuzowy koktajl i zajadam się czereśniami. Odkąd zrobiłam miętowy syrop nie mogę obejść się bez mocnej, miętowej i niestety słodkiej herbaty (w smaku jak Nana z lubelskiej Mandragory). Piję ją w malutkich filiżankach od Ewy. Kawę ograniczyłam do migdałowo-kawowego mleka.
Przepisy ze zdjęć i inne znajdziecie tutaj - KLIK, zapraszam.
W domu oczywiście porządny obiad musi być oraz naleśniki orkiszowe robione co drugi dzień. Z nową patelnią to pestka. Jeśli dodać do nich mus ze słodkich jabłek to mamy danie bez dodatku cukru. W przyszłym tygodniu dotrą orkiszowe makarony, w zalewie stoi tofu na tofetę (klik). Witaj czerwcu.
Wspaniale i orzeźwiająco u Ciebie! A w Mandragorze zakochałam się podczas ostatniego pobytu :)
OdpowiedzUsuńOch nam już dojrzewają poziomki i truskawki, maliny pewnie będą, jak wyjadę. Szaleństwo smakowe, lubię:) nawet miętę wtykam mężowi, żeby był szczęśliwy. Lato się dobrze układa. Uściski.
OdpowiedzUsuń