18/11/2019

Praca wre

Zioła dostałam od Artioma z Ukrainy (zbierane przez jego matkę, dziękuję). Miętę, dziką różę i rumianek rozpoznałam od razu, lawendę (?) po chwili (a może to jednak macierzanka?) ale jeden susz pozostał tajemnicą (pokrzywa okazała się poziomką). Lipa jest z mojego zbioru. Mieszam, parzę - piję.



Na sklepowym blogu nowy przepis - KLIK. Jednogarnkowy z indykiem, dynią, jabłkiem i orkiszem. Powolutku krążę już wokół świąt, chce mi się maku i pierników. A Wam?

3 komentarze:

  1. A nam chce się śniegu:) Tak troszeczkę.
    Ja do wszystkich produktów z Ukrainy i Białorusi mam awersję. Taka pozostałość po Czarnobylu:(
    Niesamowicie ciekawa marynata w tym przepisie jednogarnkowym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dostałam niedawno zioło z pustyni, od córki przyjaciółki, nie miałam jeszcze okazji spróbować... na odprężenie, może to właśnie jest dobry czas na próbę. Dziękuję za przypomnienie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję