Zajmuję się gotowaniem do sesji zdjęciowych i fotografią, o czym już pewnie wiecie. Dla Towarzystwa i sklepu propaguję dorobek szefowej z Bingen. Od strony kulinarnej, na dietetycznej czy zioło-leczniczej się nie znam, choć dużo o tym czytam.
Książka pana Marka jest i jednocześnie nie jest dla mnie konkurencją. Sama Mniszka oburzyłaby się na jarmuż, soczewicę czy kaszę jaglaną w przepisach a dynia ma wg szefowej termikę ciepłą (pan Marek podaje różnie). Pomidory czy papryka mogą być dodatkami, ale składnikiem głównym nie bardzo. Psiankowate nie dominują. To powieściowa myśl św. Hildegardy, a ja trzymam się raczej reportażu. Podaję na talerzu zalecenia Benedyktynki i zachęcam byście przetrawili je przez własny układ pokarmowy - taka misja. Do Was należy komentarz w tej sprawie.
Książka jest dla mnie przede wszystkim inspiracją. Do przepisu na chleb wypiekany w żeliwnym garnku z pewnością dodam - jak zaleca autor - pokrzywę i orzechy włoskie a czerstwe nadwyżki pokroję i zanurzę w omlecie ze szpinakiem i kozim serem (albo miętą i masłem cytrynowym), niech się nie zmarnują. Bułeczki orkiszowe z nutą czosnku i pietruszką z powodzeniem zrobię na orkiszowym zakwasie i jak tylko uporam się z niechęcią do lepienia pierogów (no nie jest to moje ulubione zajęcie), zrobię te z cukinią i masłem klarowanym (oliwy nie lubię a i Hildegarda ocenia ją wstrzemięźliwie).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję