Dawno temu zajmowałam się tematem telepracy z siedzibą w domu, naukowo. Zwracałam wtedy uwagę na różnicę w doświadczaniu czasu pracy i domowego jako rozłącznego, gdy w określonych godzinach jesteśmy niedostępni dla domu, mimo że w nim pracujemy i łącznego, gdzie czynności zawodowe przeplatamy z domowymi (w czasie pracy gotujemy zupę, wieszamy pranie). Dziś bardziej porusza mnie temat izolacji społecznej pracowników online (niektóre firmy postanowiły kontynuować tę formę przy braku obostrzeń). A to nie jest praca dla każdego i prócz zysków generuje również koszty, nie tylko psychiczne (kto zapłaci za prąd i posprzątane "biura"?).
(moja praca on-line w terenie: morwowe drzewa i plantacje dziewanny nagrywane na własnym osiedlu/ulicy)
Jest też jeszcze jedna kwestia - niektórzy myślą, że kto nie wychodzi codziennie z domu do pracy, ten zawodowo nie istnieje (czytaj: nie pracuje). Zwłaszcza dotyczy to osób (nie ukrywajmy - kobiet), które czas pracy i domowy traktują łącznie. Praca to prestiż, i tu znowu ta on-line z domu jest wersją uboższą.
Lubię pracę samodzielną, zdalną, twórczą, pracowałam tak już dawno, dawno temu (kiedyś w e-learningu, dziś jako twórca treści internetowych - tak, tak niektóre zawody jeszcze nie istnieją w mentalności społecznej), ale nawet dla mnie niektóre konsekwencje takiego rozwiązania są trudne i mszczą się dzisiaj. Dlatego o tym piszę, również z myślą o edukacji zdalnej, bo są tu pewne analogie.
Masz racje,z uczeniem zdalnym,dzieci niezbyt dobrze to znosza a takze obniza sie poziom
OdpowiedzUsuńnauki
I jak poznać wtedy tę Ankę z 8 b? 😉😃
UsuńWiesz, też pracuję z domu i dla wielu moich znajomych, to nie jest praca. Więc jak o coś mnie proszą bym im zrobiła, to liczą na to, że będzie za dramo, bo przecież i tak siedzę w domu, to mogę za free.
OdpowiedzUsuńWiem. Mam alergię na tekst "siedzenie w domu". I równie dużą na niedocenianie nieodpłatnej pracy na rzecz domu, innych.
Usuń