Żywność - jak sama nazwa mówi - ma nas odżywiać, czynić żywymi i żywotnymi, wspierać organizm w zdrowiu i w chorobie, może być ważną składową leczenia, ale nie jest lekiem (a zwłaszcza lekiem na całe zło). Nawet w chorobach dietozależnych.
Jedzenie to profilaktyka: pierwszo- drugo- trzeciorzędowa (skierowana do grup zdrowych, objętych ryzykiem choroby czy przewlekle chorych), ale tylko (aż) profilaktyka. Żywienie zawsze jest ważne, nawet w chorobach terminalnych, bo wprowadza ład i pomaga chorobę lepiej znosić, ale nie leczy. "Jedzenie na leczenie" (w istocie: na czas leczenia) czy "jedzenie, które leczy" (w istocie: skutki czy powikłania choroby) to skrót myślowy a czasem chwyt marketingowy oraz wyraz braku odpowiedzialności za słowa, który mnie czasem też się zdarza.
Takie naszły mnie przemyślenia podczas pisania listopadowego artykułu do gazety na temat jedzenia na czas leczenia właśnie.
Szkoda tylko, że leki też nie zawsze leczą. Lekarstwa, które musimy brać ciągle, wszak nie leczą a jedynie podtrzymują przy życiu.
OdpowiedzUsuńMyślałam i o tym. Są też "leki" których w ogóle nie powinno tak się nazywać.
UsuńO, w pełni się zgadzam. Choć pewnie czasem chcielibyśmy, by leczyło...
OdpowiedzUsuńPewnie że tak. Jedzeniem dbamy o dobrostan a to też nie jest mało..
Usuń