04/02/2018

W połowie zimy

Jeszcze w styczniu przyszedł życiowy huragan i trzeba było przez durszlak przecedzić wartości naprawdę ważne od reszty. Zdążyłam przeczytać Purezento Joanny Bator - książkę relaksacyjną i sugestywną, po której zostały mi dwie kostki tofu w spiżarni i kot w nogach. A potem Jak zawsze Zygmunta Miłoszewskiego i znowu zrobiło mi się smutno.


Paskudne przeziębienie, już prawie zapomniałam, że można się tak pochorować. Zmogło nas okrutnie, wypiliśmy wszystkie soki malinowe, wyleżeliśmy wszystkie łóżka, nie dotarliśmy na rodzinne wesele. Tydzień wyjęty z życiorysu. Teraz czas na odnowę. Rozpoczęłam przygodę z fermentacją, nastawiając słoik kiszonej marchwi i buraków.

Na blogu zawodowym tradycyjne: krupnik orkiszowy (klik) i kotlety drobiowe (klik). W domu malowanie - młodzież postanowiła zamienić się na pokoje. Potrzebuję wiosny i żeby moc była ze mną.

6 komentarzy:

  1. Czas przeszły na chorowanie i świetny plan młodzieży na przywoływanie wiosny i nową energię, dobrze to czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciąż czekam na pełnię mocy. Pokoje już prawie, prawie 😊

      Usuń
  2. Jak to dobrze, że są (były) te soki, łóżka i pokoje:), a do wiosny już tylko "rzut beretem".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Razem raźniej 😊 Dziś takie słońce że marzę ☺

      Usuń
  3. Choroba i nas straszyła, ale ratowałam się imbirem z miodem i kukrumą i jakoś nas obeszło, ale nie przestaję popijać tych wszystkich specyfików, czasami doprawiam cynamonem, by coś urozmaicić. I miejcie się dobrze!

    Idę pogadać z Twoimi przepisami :* uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas bertram i pelargonia. Dziś na prośbę syna rogaliki z cynamonem 😊 Wszystkiego smacznego! 😚

      Usuń

Dziękuję