Na dnie małego rondelka zagotowuję wodę (albo migdałowe mleko), sypię orkiszową kaszę (tę od Sunvity) i chwilę gotuję aż zmięknie. Ugotowaną zestawiam z ognia, dodaję 2 łyżeczki naturalnej pasty tahini (z sezamu, taką jaką dodaje się do hummusu, polecam produkty Primaviki), energicznie mieszam i gotowe. Naprawdę smakuje jak chałwa! Córka polewa syropem klonowym (na zdjęciu z sezamową posypką), ja uwielbiam z obgotowanymi w wodzie połówkami gruszek (do gotowania wrzucam czasem kilka kapsułek kardamonu). Tak powstaje habermus chałwowy - nasz ulubiony.
Kto nie wie, śpieszę z wyjaśnieniem: habermus to rodzaj "owsianki", tyle że z orkiszu. Tradycyjny (z orkiszem, jabłkiem, galgantem, bertramem i nasionami babki płesznik) jest sztandarowym daniem kuchni św. Hildegardy - pewnej średniowiecznej benedyktynki, dla której aktualnie pracuję;) Ta propozycja jest awangardowa, ale mam nadzieję przypadnie Wam do gustu.
To co - będziecie tu ze mną?
Ja będę :-)
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak :)
OdpowiedzUsuńBędę. :-D
OdpowiedzUsuńDla tak świetnych Babeczek jak Wy warto prowadzić tę stronkę, dziękuję:)
OdpowiedzUsuńKażda zmiana jest dobra, bo otwiera drzwi do nowego świata. Co do Twojego pytania, uznaję je za retoryczne :)
OdpowiedzUsuńDobre motto, biorę bo zmian u mnie więcej.
UsuńA czy mogę się usmiechnąć o przepis na pigwidła, który znalazłam kiedys na poprzednim blogu? Były pyszne, a ja własnie dostałam mnóstwo pigwy i zamarzyła mi sie cynamonowa konfiturka:)
OdpowiedzUsuńPoszukam:)
UsuńCzy to jest może ten przepis, gdzie pigwy u jabłka są obgotowywane?
Usuń