Do tego stopnia polska, że ziemniaki uprawiane u nas masowo dopiero za czasów panowania króla Augusta III Sasa (pierwsze egzemplarze przywiózł królowej Marysieńce Jan III Sobieski), zastąpiłam w kopytkach marchwią, znaną już Słowianom wszesnośredniowiecznym.
A jeszcze kształt kopytek nawiązuje do chińskich gumek - marzenia każdego szkolnego dziecka w okresie PRL-u:) Pachniały tak intensywnie (gumki, kopytka pachną zwyczajowo), że miało się ochotę je nadgryźć, pamiętacie? No więc róbcie i nadgryzajcie (oczywiście kopytka, nie gumki).
Test domowników przeszły bardzo pomyślnie, syn zjadł siedem, córka dwie dokładki a i goście skosztowali. Weszły do kanonu domowych posiłków.
Składniki: 1kg marchwi, 1 wiejskie jajko, ok. 2 szklanki mąki orkiszowej (300-400g) plus jeszcze trochę do podsypywania, sok z 1/4 cytryny, sól, pieprz, kumin i szczypta gałki muszkatołowej do smaku, 2 łyżki masła klarowanego do smażenia, masło i bułka tarta do podania.
Marchew szoruję i gotuję do miękkości, odcedzam i obieram ze skórki, mielę przez maszynkę (można przecisnąć przez praskę, malaksera czy blendera nie polecam - masa wychodzi zbyt zbita i ciężka). Doprawiam do smaku solą, pieprzem, kuminem, gałką i sokiem z cytryny. Dodaję jajko, mąkę i zagniatam elastyczne, zwarte ciasto. Ilość mąki zależy od wilgotności masy marchewkowej i wielkości jajka. Jeśli ciasto nie jest spójne, dajemy więcej mąki. Jeśli chcemy dać jej jak najmniej, dobrze jest przed wymieszaniem odcedzić zmieloną marchew na sicie.
W garnku zagotowuję dużą ilość wody, solę. Ciasto tnę na paski, obtaczając w mące robię z nich cienkie wałki, tnę na mniejsze i zwijam w kulki. Zgniatam je umączonym widelcem, ściskając lekko po bokach. Tak powstaje wzorek chińskich gumek.
Wrzucam kluseczki do wrzątku, delikatnie mieszając, żeby nie przywarły do dna. Podgrzewam intensywnie do ponownego zagotowania wody, po czym zmniejszam gaz. Gotuję 4 minuty od momentu, kiedy kluski wypłyną na powierzchnię. Wyjmuję na duży talerz łyżką cedzakową. Dobrze jest je skropić tłuszczem i lekko wymieszać, żeby się nie posklejały. Studzę.
Rozpuszczam masło, podsypuję je odrobiną bułki tartej i przygrzewam w tym kopytka. Pycha!
Przypuszczam, że wyjdą również z buraków. Dam znać, jak zrobię.
uwielbiam kluchy, wszelakie :)
OdpowiedzUsuń