Słyszeliście może o janginizacji (kuchnia makrobiotyczna)? Chodzi o przetwory bez cukru, za to z dodatkiem szczypty soli, która ma wydobyć naturalną słodycz z owoców.
Testowałam - owoce należy dusić we własnym soku i na małym ogniu - i cóż, jestem rozczarowana: kwaśne wcale nie stają się słodsze a słodkim w zasadzie i tak nic nie brakuje. Konserwuje wysoka temperatura, więc słoiki należy zapasteryzować, żeby przetrwały zimę. Najprościej je wyparzyć, włożyć owoce, posolić i zagotować w garnku jak do pasteryzacji. Po 20 minutach dokręcić przykrywki.
Dziś otwieram i co? W malinach wyczuwam nieprzyjemną słonawą nutę, w gruszkach lekka goryczka. Ja wiem, szczypta rzecz względna, ale dałam naprawdę odrobinkę i lubię smak słodko-słony, ale raczej w karmelowych lodach. W przetworach mi przeszkadza.
Podobno świetnie wychodzą nektarynki, winogrona i figi z tą solą, bo mają więcej fruktozy. Tyle, że ja ich nie robię na zimę. Kolejną porcję swoich owoców zamrożę - bez soli i bez cukru. Tradycyjnie.
Moja mama bawiła się w kuchnię makrobiotyczną, ale nikt z rodziny nie chciał jeść tych przetworów i porzuciła janginizację. Zerknęłam do sklepu Hildegardy i muszę sobie kupić to i owo. Dziękuję, bo bez Ciebie tam bym nie trafiła.
OdpowiedzUsuńTeż porzuciłam;)
UsuńPolecam bertram, mąkę orkiszową typ 630 (najbardziej uniwersalna) i zioła do sałatek (u nas niezastąpione również do sosu śmietanowego).
Już tam sobie wybrałam 1050 orkiszową do chleba, kawę i krem do twarzy :) musi być dobry zestaw :) zamówię jak będę robiła do siebie paczkę, wciąż testuję różne mąki :) miej piękny dzień
UsuńSuper! Dla Ciebie również.
UsuńA może dłuższy czas przechowywania daje lepszy efekt?
OdpowiedzUsuńMyślisz? W głowie świta mi pytanie - po co? Najpierw myślałam, że to dobry pomysł dla cukrzyków, a potem już nie byłam tego taka pewna. Ale może masz rację, że za szybko się zniechęciłam.
Usuń