Przepis powstał na zlecenie Przyjaciół Hildegardy - KLIK, tam jednak figuruje w wersji na słono. Jeśli chcecie prawdziwe racuchy dajcie: szczyptę soli, pół łyżeczki cynamonu (ewentualnie odrobinę galgantu ku pokrzepieniu serc) i podając posypcie obficie cukrem pudrem (najlepiej trzcinowym). Dla mnie smaczne, nawet w wersji wytrawnej (w przeciwieństwie do pesto czy sałatek z dziczyzny, które ciągle wychodzą mi gorzkie).
"Ty się kiedyś zatrujesz" - wyrokuje mąż, "tak, pryskaną sałatą" - odpowiadam;)
Z Twoją kreatywnością śmierć głodowa Ci nie grozi :-)
OdpowiedzUsuńCóż, potrzeba matką wynalazków;) Dziękuję!:)
UsuńSmaczne! A te kpiny to ja znam, nawet do ogródka boją się mnie zaprosić, bo im wszystkie kwiaty zjem hihihi
OdpowiedzUsuńLubię ten łąkowo - polno -działowy market :)
Wciąż zazdroszczę Ci Kamila smaku czosnku niedźwiedziego. Z leśnego marketu za free?
UsuńCzosnek z maminego ogródka :)
UsuńMuszę mieć i ja:)
UsuńNa razie wkopałam glistnik.