Jestem przekonana, że tradycyjna polska kuchnia grzybami, gryką, fasolą i żytem stoi (oczywiście, jeśli nie zrobimy jej PRLowskiej nakładki, gdzie schabowy i mizeria - wiadomo). Po lekturze "Jakoś to będzie - o szczęściu po polsku" i trochę z przekory - wiedząc, że nasi zachodni sąsiedzi do grzybofilów nie należą - chełpię się słoikami suszonych prawdziwków.
Przyznaję - ja się nie znam (do lasu jeżdżę spacerować), ale Zapracowany tak. On uwielbia tę grę strategiczną, a mnie chętnie zabiera, bo marna ze mnie konkurencja. Ja się przydaję dopiero na dalszym etapie. Sposób suszenia jak poniżej okazał się dobry jedynie do zdjęć, kończyliśmy na starym grillu z podwójnymi kratkami.
Upałów nie znoszę, ale jedno muszę im przyznać - pięknie suszą grzyby. Odkąd mam ekspres, młynek nie służy już do mielenia kawy, tylko grzybów. Są wtedy lżej strawne i łatwiej mieszą się na półce. Taki kondensat do sosów i zup. Z uwagi na potężne wyjałowienie gleb, pełen bardzo cennych mikroelementów! (ps. w młynku "do kawy" mielę też płatki, ziarna, orzechy)
Oczywiście słotną pogodą grzyby radzę mrozić albo zamykać w słoiki. No to co, mogłoby już popadać? 😆🍄
Pięknie pachnie :) dostałam trochę grzybów, więc sobie wącham i patrzę na Twoje :) hehe
OdpowiedzUsuń