27/12/2017

Pięć świątecznych stołów

Wyzwalam się z wizualnej presji, by każdy post i wszelkie poczynania fotografować. Z przyjemnością zauważam też, że wpisy "no foto" są czytane, a oglądalność z ich powodu nie spada. Ocalacie mi wiarę w ludzkość.

U teściów czekałam na pyszny barszczyk z uszkami i kluski z makiem, ręcznie zagniecione przez męża (klik). Były też smażone karpie, a jakże - tradycyjnie hodowane, moje pierwsze makowce (klik) i grzybki w occie. Zrobiłam śledzie, tym razem w śmietanie (klik), była sałatka jarzynowa (u mnie z dużą ilością fasoli), szuba (klik), wędzone tołpygi, pieczone indyczki (po amerykańsku - marzenie syna) i daktylosernik (dla tych co pytali przy stole o przepis - KLIK). Nadwyżki jedzenia udało się zamrozić. Na dworze dużo zachmurzeń, deszcz, zdjęć niewiele. Dopiero w Szczepana i dziś piękne słońce.

Piłam cynamonową kawę, robiłam i dostawałam prezenty (dziękuję). W rogu pokoju pachniała choinka ubrana w pierniczki (klik), największa jaką mieliśmy kiedykolwiek. Mąż zrobił pod domem mały Las Vegas z efektami laserowymi. Włożyłam dużo wysiłku w te święta, ale warto było. Mimo zmartwień. Teraz odpoczywam i czekam na bal:-)

A skąd tytuł posta? Jest nas trochę, w tym roku siedziałam przy świątecznych stołach w pięciu domach. Rodzina:)

3 komentarze:

  1. :)... ach ten bal... co to będzie nad bale... :*... Dobrego czasu i pięknego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję zmęczona póki co przerabianiem świątecznych resztek w coś innego 😉

      Usuń
  2. U mnie dwa ale różnorodnie rodzinnie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję