Okna nadal nie umyte a w donicach na tarasie chwasty, zarastamy letnim brudem. Za to w najnowszych Filarach Zdrowia znajdziecie kilka moich zdjęć i propozycji kulinarnych: na warzywne przeciery, dżem z dzikich winogron, orkiszowe latte i bulion rybny.
Przeczytacie też o oczyszczaniu, diecie i rozwoju w ujęciu Hildegardy - filozofki żywienia, pierwszej psychoimmunolożki, świętej. Mnie u Hildegardy najbardziej ujmuje jej przekonanie o wzajemnych powiązaniach: ciała i duszy, wszystkich sfer bytów, faktów (zdarzeń) a nawet czasów (epok). Ona rozważa sprawy w kontekście relacji, widzi związek człowieka z wszechświatem, historią kosmosu i rodzaju ludzkiego. Jednocześnie wspiera nas w dążeniu do jedności: myśli, słów i czynów, w relacjach rodzinnych i społecznych, zachęca do poszukiwania harmonii i wypełniania wszystkich możliwości, jakie życie nam daje. Poprzez swoje alegoryczne wizje jest też siewczynią archetypów - bardzo ważnej materii dla rozwoju ludzkości.
Boga rozumie jako istnienie - "żyjące życie, które udziela życia", Jemu nic i nikt nie udziela istnienia, On jest (i nie może go nie być - genialne, prawda!?). Natomiast istnienie świata ma charakter przygodny - niekonieczny. Rzeczy mogą nie istnieć, a jeśli akurat istnieją, to dlatego, że przenika je działanie Ducha Świętego i dzięki temu partycypują w istnieniu. Jak pisał Richard Dawkins w "Rozplątywaniu tęczy": Umrzemy, i to czyni z nas szczęściarzy. Większość ludzi nigdy nie umrze, bo nigdy się nie narodzi. Ludzi, którzy potencjalnie mogliby być na moim miejscu, ale w rzeczywistości nigdy nie przyjdą na ten świat jest zapewne więcej niż ziaren piasku na arabskiej pustyni (...). Wiemy to, ponieważ liczba możliwych sekwencji ludzkiego DNA znacznie przewyższa liczbę ludzi rzeczywiście żyjących (z inspiracji postem na blogu Halo Ziemia). Hildegarda zachęca nas, byśmy dbali o jakość naszego życia, by nasze viriditas (siła, moc, sprawczość) pozwalało nam wracać do zdrowia po chorobie, odzyskiwać siły po kryzysie. Kiedyś Bóg postanowi wyłączyć nas z partycypacji w istnieniu, a póki co - czyńmy dobro.
Wszystko to jest bliskie mojej filozofii życia, w której to nie ja czy ty jesteśmy najważniejsi, ale to co między nami. To jeszcze na koniec David Orr: Ziemia nie potrzebuje już "ludzi sukcesu". Natomiast rozpaczliwie potrzebuje ludzi czyniących dobro. Potrzebuje więcej uzdrowicieli, odnowicieli, bajarzy oraz miłośników wszelkiej maści. Potrzebuje ludzi, którzy pięknie żyją. Potrzebuje ludzi wielkiej odwagi, gotowych włączyć się do walki o bardziej ludzki świat. A te wszystkie wartości mają niewiele wspólnego z sukcesem, tak jak go rozumie nasza kultura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję