W poniedziałek padało rzęsiście i z grzmotami, liście kasztanowców niesione wodą zatkały uliczne studzienki i całe skrzyżowanie było jedną ogromną, rwącą kałużą. Woda spłynęła niczym rzeka do piwnicy aż po łydki. Oj działo się. Pudło namokniętych książek i mnóstwo rzeczy nie do odratowania.
Czas uprościć stan posiadania do tego co na bieżąco potrzebne i posprzątać co rzeka życia po drodze wywróciła do góry nogami. Dziś suszę namoknięte dokumenty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję