22/04/2019

Gwiazdnica

Miałam już nie zrywać dzikunów (zadowolić się samą znajomością), ale pojawiła się gwiazdnica. Najpierw w internecie (KLIK), potem nad stawem u teściów i chciałam spróbować.


Mąż i syn pukali się w czoło, ale ja wiem swoje. Na surowo smakuje rewelacyjnie, trzeba tylko porządnie wypłukać, żeby nie najeść się larw i pozbyć saponin. 



Kto ma jednak respekt przed dzikim, niech zielsko zblanszuje. Traci się wtedy co prawda część witamin, ale pozbywa bakterii. Można podać w zupie, w omlecie, do sałatek. Obok bluszczyka kurdybanka to moje ulubione zielsko (jasnoty nie lubię).

Przepis na omlet z gwiazdnicą na blogu u Przyjaciół - KLIK. Tej co Idzie i Myśli o jedzeniu dziękuję za inspirację.



5 komentarzy:

  1. Niezmiernie miło czytać, że ulubione!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam, gdy przychodziły do mnie koleżanki a Babcia robiła sałatkę z pokrzywy, babki, liści rzodkiewki, to najpierw bały się jeść, a potem dziwiły, że wcześniej nie jadły. To tak minus 30 lat, mało kto wówczas jadał takie przysmaki. Ależ mi się przez ten Twój wpis i zdjęcia zatęskniło...

    PS Dziś, po dłuższej przerwie, włączyłam kompuś i chciałam pozaglądać w ulubione miejsca, a tu zniknął Twój blog osobisty. Czemuż i na jak długo? Ja już tęsknię.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję